Wzięłam głęboki
oddech i złapałam za klamkę. Moje serce zaczęło bić szybciej. Jednocześnie nie
mogłam się doczekać i martwiłam się, co Justin mi opowie. Wskazał palcem na
niewielką sofę. Podeszłam do niej i usiadłam. Kilka sekund później Justin
zrobił to samo. Wzrokiem badałam jego wyrazy twarzy. Bał się. Sama się bałam. W
końcu dałam Justinowi znak, żeby
zaczynał.
-Ah… przepraszam. Zamyśliłem się. –powiedział po krótkiej
chwili. –Więc –wskazał na zdjęcie, które było w rogu. –to jesteś ty. –zadrwił.
Wow, nie wiedziałam, że to mogę być ja! Oglądał wszystkie zdjęcia, aż natrafił
na jedno, na którym się cięłam. –Jak się domyślasz, ten facet, którego właśnie
się pozbyłem, porwał mnie. Był moim szefem. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego
policja jeszcze go nie złapała. Najpierw kazał mi łapać młode kobiety, potem je
gwałcił, a na końcu zabijał… -przerwał, po czym wziął głęboki oddech. –Ostatnią
byłaś ty. Spodobałaś mu się. Z początku
robiłem to, co zawsze. Nienawidziłem tej pracy. Myślałem, że ty byłaś taka jak
wszystkie. Naiwna. Felix też tak myślał. Codziennie obmyślaliśmy plan, jak
ciebie złapać. O ucieczce nie było mowy, bo ten i tak by mnie złapał. Nigdy z
nim nie miałem szans. –ciężko westchnął. Chciało mi się płakać, ale wiedziałam,
że nie mogę. – Pamiętasz, gdy ktoś ciebie gonił? Pamiętasz te wszystkie SMS?
Pamiętasz, gdy powiedziałem po raz pierwszy, że ciebie kocham? To wszystko było z początku kłamstwem. Jednak
potem, potem dopiero zrozumiałem, że znalazłem szczęście. Szczęście, którego w życiu nie miałem. Zawsze
zastanawiałem się, czy ty już coś przeczuwałaś. Wtedy, gdy powiedziałem to
wszystko, gdy wyrzuciłaś mnie z domu, zrozumiałem, że jesteś dla mnie bardzo
ważna. Miałaś rację, drzwi były zamknięte. Felix o wszystko się postarał. Cały
czas miał mnie na oku. –Justin powiedział i podszedł do mnie. Złapał za moje
ręce i ucałował je. –Teraz nikt nam nie przeszkodzi. Obiecuję. –po tych wszystkich słowach, które
powiedział, miałam wątpliwości, czy mogę mu jeszcze raz zaufać. Niepewnie
pokiwałam głową. Justin uśmiechnął się. Gdy chciał mnie pocałować, zatrzymałam
go.
-Nie teraz. Nie mam ochoty. –powiedziałam. Justin westchnął.
–Mogę wrócić do domu?
-Naprawdę? Skarbie… Mamy teraz to wszystko dla siebie. –jego
ton głosu aż prosił o to, żebyśmy zostali. Niechętnie się zgodziłam.
-Przynajmniej wyjdźmy z tego pomieszczenia.
-Pani przodem. –powiedział.
-Wow, jaki gentleman.
–uśmiechnęłam się do siebie. Justin się cicho zaśmiał. Prowadził mnie.
Weszliśmy do innego pokoju. Zza okna
było widać mrok. Wyciągnęłam swój telefon i spojrzałam na godzinę. Była druga
nad ranem. W pewnej chwili zaczęłam rozmyślać nad tym, ile ten dom ma pokoi.
Pośrodku stało
wielkie, dwuosobowe łóżko. Miałam
nadzieję, że to pokój Justina… Podeszłam do łóżka, ściągnęłam buty i
usiadłam na nim. Justin zdjął swoją bluzkę i się do mnie przyłączył.
-Naprawdę? –jęknęłam. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski
uśmiech.
-Ktoś tu się czerwieni? –zaśmiał się.
-Wcale nie! –skłamałam, śmiejąc się.
-Dobra, dobra. –powiedział. Zaczęłam przegryzać dolną wargę.
–Dać ci coś do spania? –zapytał.
-Tak, dzięki. –odpowiedziałam.
-Nie dziękuj. Dla ciebie wszystko, księżniczko. –puścił do
mnie oczko i podszedł do szafy, żeby poszukać
dla mnie jakiegoś ubrania. Ukradkiem
podziwiałam jego pięknie wyrzeźbione ciało. Wydałam z siebie niespodziewany
jęk. Miałam cichą nadzieję, że on tego nie usłyszał, jednak się zaśmiał.
-Robisz to specjalnie? –zakpiłam z niego.
-Co takiego? –w końcu wyciągnął długą bluzkę i rzucił ją w
moją stronę. –Tam jest łazienka –wskazał na drzwi. –wróć szybko. –powiedział
całkowicie poważnie. Gdy byłam przy drzwiach, zdołałam się na odwagę, aby go
pocałować. Odwróciłam się i zaczęłam iść w jego stronę. Moje usta dotknęły
jego. Był zdziwiony, jednak oddał pocałunek. Po krótkim pocałunku postanowiłam
iść się przebrać. Z moich ust wydostał się nieśmiały śmiech. Chwilę później
znalazłam się w łazience. Pospiesznie zdjęłam swoje ciemne jeansy, a następnie
bluzę. Wyjrzałam przez okno. Nic się nie zmieniło od wczoraj. Wciąż było zbyt
wysoko, żeby móc stąd uciec… Przeklęłam pod nosem. Odruchowo szukałam czegoś
ostrego. Tak bardzo tęskniłam za żyletką. W rogu łazienki leżał nóż. Nie
chciałam wiedzieć, co nim zrobiono, ale podbiegłam po niego. Oparłam się o ścianę i przyłożyłam nóż do
ręki. Bluzka była zbyt długa, żeby zakryć nowe rany. Krew lała się, jakby była
jakimś wodospadem. Byłam już przyzwyczajona do bólu… To nie wystarczało.
Chciałam zrobić coś znacznie gorszego. Wstałam i zaczęłam chodzić nerwowo w
kółko. Złapałam się za głowę, a z moich oczu leciały strumyki łez. Podeszłam do
szafki. W niej znajdowały się różne lekarstwa. Odruchowo wzięłam
pierwsze-lepsze. Chwilę zastanawiałam się, czy mam to zrobić. Byłam kompletnie
zagubiona. Postanowiłam nasypać na swoją rękę dużo tabletek. Nie miałam pojęcia
czy one były nasenne, czy nie. Nie obchodziło mnie to. W pewnym momencie usłyszałam pukanie do
drzwi.
-Molly? Jesteś tam? Wszystko w porządku? –zapytał Justin.
Długo nie odpowiadałam. Nie chciałam w ogóle odpowiadać. Wciąż trzymałam w ręce
tabletki. Usiadłam pod ścianą, trzymając je. Nie tracąc chwili, połknęłam
zawartość. Justin powoli nacisnął na
klamkę. Drzwi niepospiesznie się otwierały.
Szybko szukałam miejsca, gdzie mogłam ukryć puste opakowanie, jednak
bezskutecznie. Justin wbiegł jak poparzony do łazienki i złapał mnie za ręce.
Zaśmiałam się głupio. Czułam, że zaraz stracę przytomność. Wewnątrz aż
błagałam, żeby do tego nie doszło. Justin pobiegł czegoś poszukać, ale ja już
powoli odchodziłam. –Molly?! Molly, proszę powiedz coś! –wołał. Przed oczami
robiło się coraz bardziej ciemniej. Nie potrafiłam nawet odpowiedzieć zwykłego,
głupiego „tak”. Czułam, że zaraz całkowicie zasnę. Justin wyciągnął swojego
iPhone, ale nic z tego. Nie było nawet zasięgu, żeby zadzwonić na pogotowie.
Usiadł obok mnie, a z jego oczu lały się strumyki łez. Popatrzył na moje
nowe zakrwawione rany. Ostatnie swoje
siły zużyłam na to, żeby się uśmiechnąć.
~
Hej, to znów ja.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Wiem, że jest meeega krótki, ale... nie potrafiłam dalej pisać, bo byłam zalana łzami. Czasami sama jestem ciekawa co dalej napiszę :o.
Ok, nieważne. Liczę na komentarz <3.
Kocham was, Julia.
btw. to nie jest ostatni rozdział. #promise
bój się
OdpowiedzUsuńbędę bić
no nie, tylko nie to, zabiję cię jak ona umrze
ugh, a tak wgl to coraz bardziej mnie zaskakujesz
piszesz genialne! z każdym rozdziałem coraz lepiej <3 podoba mi się twój styl pisania, trzymaj tak dalej x
awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww jak miło ❤ ★ ❤
UsuńPiękny rozdział jakoś mi nic nie weszło do głowy dalej mam te "gumki" w głowie xD
OdpowiedzUsuńOby tak dale więcej chce czytać *______________________________*
jakie gumki? XD
Usuńhahaah, mam prawie skończony rozdział!
Jejku no, piszesz po prostu genialnie *o* niesamowicie potrafisz wciągnąć, no kjhjklkjhskdjs :3
OdpowiedzUsuńco do rozdziału, EJ NO WEŹ, ONA NIE MOŻE SIĘ ZABIĆ ;---; Justin jest wobec niej taki opiekuńczy, jejj *-*
życzę weny, dodawaj szybko nowy rozdzial *.*
rozdział mam prawie skończony, więc pojawi się szybko (czytaj: w sobote, piątek)
UsuńNie, wszystko tylko nie to niech ona żyje.
OdpowiedzUsuń