Rozdział zawiera wątki seksualne.
(przeczytajcie notkę pod rozdziałem)
~
Próbowałam się wyrwać
z nieznanych mi dotyków, jednak bezskutecznie. Ręce tej osoby były zbyt silne.
Krzyczałam, aby mnie puścił. Zaciągnął mnie do na tyły auta i rozkazał ruszyć.
Samochód ruszył z piskiem opon. Nie potrafiłam rozpoznać twarzy tego człowieka,
ponieważ miał na sobie czarną maskę.
Podszedł do mojego smukłego ciała i zawiązał mnie liną. Wierz mi lub
nie, próbowałam wszystkiego.
-Nie ruszaj się, suko.
–zasyczał do mnie. Jego głos był w pewnym sensie dziwny. Doskonale było
słychać australijski akcent. Był niski. Mogłam stwierdzić, że skądś znam ten
głos, ale to były tylko moje spostrzeżenia.
Chciałam udawać silną, ale niestety, nie udawało mi się to. Pojedyncze
łzy spływały mi po policzkach. –Ale będzie z ciebie dobra dziewczynka.
Sprawdzimy później, w moim łóżku. –powiedział, po czym zbliżył twarz do mojej.
Chwycił za mój podbródek i dodał –nie martw się, twój chłopak nam nie
przeszkodzi. Będziesz moja.
–wypowiedział te słowa z satysfakcją. Mi natomiast chciało się wymiotować. Nie
mam pojęcia, co on właściwie sobie o mnie myślał. Pewnie to, co wszyscy.
Nienawidziłam tego faktu, że wszyscy uważali mnie za dziwkę. Przecież byłam
normalną dziewczyną, z marzeniami. Moje
rozmyślania nad tym wszystkim przerwało gwałtowne hamowanie. Mężczyzna chwycił moje ramie i je mocno
ścisną.
-Wysiadaj. –rozkazał. Niechętnie wykonałam to polecenie.
–Grzeczna dziewczynka. –na te słowa przewróciłam oczami. Zauważył to. Kurwa
mać. –Nie przewracaj na mnie oczami! –wykrzyczał mi w twarz. Podniósł rękę i z
całej siły uderzył mnie w policzek. Zasyczałam z bólu. Złapałam się za obolały
policzek, a na niego starałam się popatrzeć najgorzej, jak potrafię. Kretyn się
zaśmiał w odpowiedzi. –Chodź, nie będę
marnował czasu na taką sukę, jaką jesteś ty. Dziś sobie coś wyjaśnimy.
–powiedział. Te słowa wywołały u mnie niepokój. Ponownie złapał mnie za ramię i zaczął mną
szarpać. –Albo będziesz mnie słuchać, albo będzie z tobą źle. –wyszeptał mi do
ucha, po czym z kieszeni wyjął broń. Naładował
i strzelił w pustą przestrzeń. Przestraszyłam się, ale musiałam udawać
silną. W końcu zamknął te ohydne usta i
zaprowadził mnie do opuszczonego domu. Z zewnątrz wyglądał, jakby był spalony.
Nikt prawdopodobnie nie przypuszczałby, że tutaj jest gang. Prowadził mnie
wzdłuż prawie niekończącego się
korytarzu. Bałam się kolejnej
nadchodzącej chwili. Bałam się nawet o swoje życie. Ja, bojąca się o życie?
Wiem, to dziwne. Wręcz nie do
zrozumienia…
Mężczyzna w czarnej
masce chwycił za klamkę. Ku mojemu zdziwieniu, ten pokój był całkowicie w
porządku. Pośrodku stało wielkie łóżko, ściany były wypełnione kolorem beżowym.
Popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem.
-Połóż tam się, kurwa. –wykrzyczał mi w twarz.
Nienawidziłam, gdy ktoś na mnie krzyczał. To było dla mnie takie stresujące.
Wykonałam polecenie. W tej chwili zaczął ściągać swoją kominiarkę. Niepewnie obserwowałam każdy jego ruch. Osoba, którą ujrzałam, była prawdopodobnie
ostatnią na liście moich podejrzeń. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam.
Jasne włosy i jasna karnacja. Szare, jak
kryształ, oczy.
-Simon?! –krzyknęłam. – Co do… -miałam dokończyć, ale
wyciągnął broń z kieszeni i celował we mnie. Przełknęłam ciężko ślinę. Co on właściwie sobie myślał? Okej, gdyby to zrobił, byłabym w innym
świecie. W świecie bez żadnych jebanych idiotów. Byłam ciekawa co z Justinem.
Czy on w ogóle jeszcze żyje. Postanowiłam zapytać, choćby to miały być moje
ostatnie słowa. –Mogę o coś zapytać…? –wyszeptałam.
-Co kurwa może chcieć taka dziwka, jaką jesteś ty?
–wysyczał.
-Justin… Co z nim? Żyje?
-Może żyje, a może nie. Nie powinno to ciebie obchodzić
–odpowiedział. Chwilę później zaproponował mi coś, czego obawiałam się
najbardziej. –Chcesz go zobaczyć? Mam pomysł… Zrobisz mi dobrze, a ja cię do
tego twojego psa zaprowadzę. –powiedział, po czym się zaśmiał. Na same słowa
„zrobisz mi dobrze” chciało mi się wymiotować. Nie miałam wyboru. Powoli
pokiwałam głową. Zaśmiał się bezczelnie
i podszedł do mnie. Zaczął zdejmować swoje
spodnie. Na samą tą myśl, co zaraz zrobię, robiło mi się niedobrze. Chciałam
tylko zobaczyć człowieka, który dawał mi szanse do życia. Simon ściągnął z
siebie bokserki. Ku mojemu zdziwieniu, jego penis nie był taki wielki. Ha,
czyli to nie musiało być takie trudne… Uklękłam i z wielkim obrzydzeniem
zaczęłam robić mu loda. Chciałam to jak najszybciej skończyć. Wydawał z siebie obrzydliwe jęki. Dłuższą chwilę później powiedziałam mu, że
koniec. Nie zgodził się. Poirytowana, zaczęłam to robić z powrotem. Nieoczekiwanie, zaczął mówić.
-Dobra, dziwko. Wystarczy. Wstawaj –ścisnął mi ramię i
doprowadził mnie do pozycji stojącej. Zasyczałam z bólu. Chciałam tak bardzo
umyć swoje ohydne usta. To, co właśnie zrobiłam, obrzydzało mnie. Straciłam
szacunek do własnej siebie. Nienawidziłam siebie za to, ale wiedziałam, że nie
mogę stracić ostatnią osobę, na której mi coś zależy. –zaprowadzę cię do tego
kochasia, suko. –powiedział, jak typowy zazdrosny facet. Słowa, które
powiedział na końcu totalnie mnie ucieszyły, chociaż zrobiłam taką okropną
rzecz. Simon pociągnął za klamkę. Znów podążałam wzdłuż ciemnego korytarza. Gdy
byliśmy na końcu, otworzył drzwi. Sprowadził mnie w dół schodów.
Pomieszczenie było
tak zimne, że spokojnie mogłabym pomylić to z najmroźniejszą zimą. Oświetlenie
było bardzo słabe. Nagle usłyszałam ciężkie oddychanie. Justin.
Leżał pośrodku tej piwnicy. Był cały posiniaczony i miał na ciele wiele
ran. Krew lała się strumykami z jego prawego ramienia.
-Justin! –podbiegłam do niego i zaczęłam go dokładniej
oglądać. Widać było, że wykorzystywał swoje ostatnie siły na to, żeby się
uśmiechnąć. Z oczu leciały mi łzy. Znów
kogoś zraniłam. To był kolejny powód, aby odejść. –Co ja ci zrobiłam… To
wszystko moja wina.
-Nic… nie jest twoją… winą –mówił to powoli, z niewielkimi
odstępami. Chciałam, aby nic nie było moją winą.
-Tak bardzo cię przepraszam…- po wypowiedzeniu tych słów
moje usta wylądowały na jego. Nie mogłam opanować łez, a stojący obok Simon
tylko wydawał z siebie okropny śmiech.
-Może powiesz o naszej przygodzie, Molly? – powiedział z
szyderczym uśmieszkiem Simon. Kurwa, czy on nie może się zamknąć choć na
chwilę? Justin popatrzył na mnie pytająco. Wzrokiem próbowałam dać mu znać,
żeby nie wierzył w jego słowa. –Powiedź
mu, jak bardzo dobrze mi zrobiłaś.
-Zrobiłam to dla Justina, nie dla ciebie, ty podły debilu.
–wykrzyczałam w jego kierunku. Chwilę później bardzo tego żałowałam. Simon
wyciągnął broń, naładował i wycelował w
moją stronę. W moich oczach był tylko strach. Panicznie bałam się o życie
Justina. Nie swoje.
-Powtórz to, a pożegnasz się ze swoim życiem, suko.
–krzyczał. –No, chyba, że chcesz, aby ten twój pies zdechł?! –dodał po chwili. Celował w kierunku
mojego chłopaka. Tak, chłopaka. Nie mogłam znieść myśli, że zaraz jego życie
się skończy. Nie teraz, nie dziś.
-Nie chcę. Na pewno nie on. Zrobiłam to tylko i wyłącznie,
żeby się z nim zobaczyć. Brzydzę się siebie. Nie robiłam tego wcześniej i na
pewno więcej nie będę tego robić –powiedziałam ze łzami w oczach.
-Uważaj, bo ci uwierzę, kurwo. Jeśli chcesz, aby on żył, to
musisz robić rzeczy, o których nawet nie śniłaś. Jebana dziwka –wysyczał i
zaczął kierować się do wyjścia. –Zostaniecie tutaj na noc, dzieciaki.
–powiedział, po czym zatrzasnął z hukiem drzwi.
-Justin… -wyszeptałam do jego ucha. –Jest mi tak bardzo
przykro.
-Nic się nie stało. Kocham cię, wiesz o tym, prawda?
–powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Jego oczy były, jak najpiękniejsze
diamenty na świecie.
-Muszę ci coś powiedzieć. –powiedziałam te słowa bardzo
wolno. Bałam się jego reakcji. W sumie, sama byłam ciekawa, czy to jest prawda,
czy tylko mój mózg tak działał. Justin dał mi znak, abym mówiła. Wzięłam
głęboki oddech i powiedziałam te dwa, ciężkie dla mnie słowa.
-Kocham cię.
PRZEPRASZAM WAS!
Boję się, jak zareagujecie na ten rozdział. Boję się, że stracę czytelników. :(
Jest mi tak cholernie przykro, ale w pewnym sensie podoba mi się ten rozdział. Mam wrażenie, że akcja zbyt szybko się rozwija. No, ale Marcelina i Justyna nie mogą zaczekać kilka dni, abym na spokojnie napisała. Siła przyjaciół. :))))
Przepraszam również za błędy.
Przepraszam również za błędy.
Bardzo proszę o jeden, krótki komentarz. To tak bardzo mnie motywuje i sprawia coraz rzadziej widywany uśmiech na mojej twarzy.
Kocham was, Julia x