1.25.2014

–Bieber ma coś w sobie, co inni nie mają #16



     Poczułam, jak na moim ciele znalazły się krople jakiejś substancji. Była dość gęsta i nie wydawała się jak woda. Przełknęłam głośno ślinę. To musiała być krew. Dobrze rozpoznawałam takie rzeczy, gdyż przez ostatnie miesiące żyłam patrząc na nią. To wydaje się być przerażające, jednak dla mnie normalne… Tak, dobrze zauważyłeś.
  Po omacku poruszałam dłonią w stronę, gdzie było jej więcej. Poczułam ciało, które było nią otoczone.  Do moich oczu napłynęły łzy, jednak nie poddawałam się. Uniosłam swoje ciało i przysunęłam się bliżej nieznanego mi ciała. Poczułam te idealnie ułożone włosy i usta, które aż zachęcały do pocałowania. Bez wątpienia mogłam stwierdzić, że to był Justin.
-C-co on ci zrobił? –wyszeptałam, trzęsąc się i jęcząc. –Justin, obudź się. Ja… Przepraszam. To moja wina. Nie powinno do tego dojść. Przepraszam cię tak bardzo… -zaczęłam bardziej płakać, niż wcześniej.
-Już dobrze… -stwierdził powolnym tonem Justin.
-Nie, nic nie jest dobrze! –krzyknęłam, po czym wstałam i zaczęłam po omacku szukać włącznika światła.  Było to trudne, ponieważ na ścianach było mnóstwo broni. Mało brakowało, abym pociągnęła za spust i strzeliła.
Włączyłam światło i wrzasnęłam, gdy zobaczyłam w kącie oderwaną głowę mojego ojca.
-Justin, musimy stąd iść. Pomogę ci. –rozkazałam, po czym sięgnęłam za jego ramie i nieco poruszyłam. Musiało to mu sprawiać ból, ponieważ był postrzelony. Nie wierzyłam, że to zrobiłam, ale zerwałam z siebie swoją ulubioną bluzkę i przyłożyłam do ogromnej rany, z której lało się mnóstwo krwi.  Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i oblizał swoje usta.
-Gdybym nie był postrzelony, to nie byłabyś już dziewicą. – powiedział z przekąsem, na co przewróciłam oczami.  
-Skąd wiesz, że nie jestem?- zaszydziłam z niego, próbując pomóc mu wstać.  Muszę przyznać, że martwa głowa mojego ojca wcale nie dodawała mi otuchy. –No wstawaj, a nie patrzysz się na… nieważne.  –powiedziałam, na co Justin się zaśmiał.  Gdy już wstał, uśmiechnął się do mnie, po czym się odwrócił i przestraszył się.
-Co do… kurwa, co to tu robi?! –krzyknął brązowooki. Tak, moja reakcja była podobna.  Odwrócił głowę w moją stronę i stwierdził:
-Ale tutaj jest zupełnie przyjemniej…- musnął moje usta, jednak ja nie mu oddałam tego. Przewrócił oczami i z bólem próbował wyjść z ciasnego pokoju.  Zamknął na klucz drzwiczki i wyrzucił go do kosza. Westchnął i ruszył do salonu, żeby rozłożyć się na sofie. Jak postanowił, tak zrobił. 
Chłopak o brązowych włosach, które były zawsze idealnie ułożone, zasyczał z bólu.  Stałam w kącie, głupio obserwując jego każdy ruch. Nie miałam zamiaru się odzywać, bo może nie chciał, żebym się odzywała? Musiałam sobie jakoś radzić, prawda? Westchnęłam cicho i skuliłam się, opierając o ciemną ścianę.  Moje myśli zebrały się wokół dzisiejszego dnia, że nie słyszałam wołania Justina. To było takie pokręcone.  Ojciec próbował mnie zgwałcić, a potem postrzelił mojego przyjaciela…. Mówmy na Justina przyjaciel. Nie wierzę w miłość, kurwa. Nigdy nie uwierzę.
Gdzie było ciało mojego taty?  - to pytanie zadawałam sobie od dłuższego czasu.  Nagle dosłyszałam, gdy Justin mnie wołał.
-Ile, do kurwy, mam cię wołać?! –krzyknął wyraźnie zły. Mój wzrok, który był niewyraźny poprzez łzy, które już zdążyły się zebrać, powędrował na chłopaka.  Gdy zauważył, że popatrzyłam się na niego, zaczął mi klaskać. Bezczelny…
-Chodź tutaj. –rozkazał.  Rzuciłam mu pytające spojrzenie, na co on poklepał miejsce na jego kolanach.  Zaśmiałam się w myślach. On myśli, że ja będę teraz się wymieniać z nimi pocałunkami?
-Przyjdę, ale daj… -przerwałam, gdy przypomniałam sobie, że jest ranny. -Och, przepraszam… -wymamrotałam.  Próbowałam zakryć swoje nagie ciało, jednak bezskutecznie. Ciągle czułam jego wzrok na mnie, co mnie denerwowało.  Byłam zła, że dałam się tak pokazać. Może nie powinnam pokazywać swojego ciała tak wcześnie? Lub nigdy? Nikt nie powinien zobaczyć tyle niedoskonałości. Nienawidziłam swojego ciała. Zawsze pragnęłam być chudsza, choć dokładnie czułam kości na swoim ciele. Na śmierć zapomniałam, że w okolicy kości biodrowej miałam strasznie dużo ran, które do dziś się nie zagoiły. Moje policzki zaczerwieniły się ze wstydu.
-Czy masz apteczkę? Cokolwiek? –spytałam.  Odpowiedział twierdząco, na co wstałam z miejsca i podeszłam do niego. Przewróciłam oczami, gdy oblizał swoje usta.  –Chcesz, żebym coś zrobiła? –zadałam kolejne pytanie, a on znów pokiwał głową. Rozczochrałam jego włosy, na co jęknął, również się śmiejąc.  No, co? I tak kiedyś miałam zamiar to zrobić.  Chwycił jedną dłonią za moją talię i przyciągnął do siebie. Przełknęłam głośno ślinę.  –Chyba się nie rozumiemy. Chciałam ci pomóc, a nie zrobić coś, na co raczej nigdy nie będziesz mógł patrzeć. – uniosłam brwi do góry i wystawiłam mu język.  Zaśmiał się cicho, co chwilę spoglądając w mój biust. Zboczeniec. 

  Szukałam w łazience czegoś, co mogłabym użyć, by pomóc Justinowi. Znalazłam wiele różnych przyrządów.  Rzuciłam okiem na miejsce, w którym rzuciłam kiedyś nóż, dzięki któremu znalazłam się w szpitalu. Westchnęłam cicho, ponieważ nie było go tam.  Przede mną pokazały się łapczywe dla mnie przekąski. Trudnym wyzwaniem było, żeby ich nie wziąć. Dzięki nim mogłabym się znaleźć w miejscu, o którym marzę od dawna, lecz nie mogłam dziś. Miałam zamiar pomóc chłopakowi, który został zraniony przeze mnie. Tak, to on mnie uratował przed tym, a nie musiał. To ja powinnam zginąć, zamiast ranić jeszcze jego. Och…, dlaczego zaprzepaściłam taką szansę? 

Wróciłam do Justina z apteczką i różnymi innymi rzeczami. Gdy usłyszał, że już jestem, usiadł na łóżku.
-Więc, co masz dla… -przerwał, gdy zobaczył wszystkie rzeczy potrzebne do wyciągnięcia kuli. Przełknął głośno ślinę, na co zaśmiałam się wrednie. Przesadziłam. Mogłam go tym urazić. Uh, byłam taka okropna…
-Połóż się, skarbie. –zadrwiłam z niego. Przewrócił oczami, jednak wykonał polecenie.  Zdjęłam tymczasowy „opatrunek” z jego rany.  Rzuciłam gdzieś na podłogę swoją bluzkę, która była teraz cała we krwi.  Następnie zrobiłam to z jego bluzką. Przegryzłam wargę. Cholera, on był tak bardzo umięśniony… Miałam ochotę pisnąć z zachwytu, tak jak robią to nastolatki, gdy zobaczą swojego
Idola w telewizji. Nic specjalnego, a jednak.  Justin zauważył mój wzrok, który był wlepiony w jego tors.
-Może być cały twój, musisz tylko… -przerwałam mu, patrząc na niego morderczym wzrokiem.
-Pieprzony zboczeniec. Nic nie będę z tobą robić. Widocznie mam więcej szacunku do siebie, niż te naiwne dziewczyny, które przespały się z tobą. –syknęłam, na co chłopak zacisnął mocno swoją pięść. Wow, wydawał się naprawdę wkurwiony. Chyba powinnam to robić częściej lub… nie.

   -Zamknij się! –krzyknęłam mu w twarz, wyciągając pocisk z jego ramienia. Justin krzyczał z bólu. To mogło się wydawać śmieszne, bo on nigdy się niczego nie boi, jednak było mi go żal.  Gdy zrobiłam to, odetchnęliśmy z ulgą. Zabandażowałam ranę i szybko pobiegłam po lód.  Jego dom był ogromny, więc nawet nie wspominajmy o samej kuchni. Wróciłam z chłodną rzeczą i przyłożyłam do jego ramienia, lekko masując drugie. Chłopak posłał mi uspokajające spojrzenie, więc się rozluźniłam. Złączyliśmy swoje dłonie i spoglądaliśmy robie w oczy. To było dość krępujące dla mnie, bo nigdy się nie zakochałam. To, co mu powiedziałam kiedyś było kłamstwem. A może? Nie mogłam stwierdzić, co to znaczy „zakochać się”. To mnie przerastało. Prawdziwie kochałam tylko moją babcie i młodszą siostrę, ale one już nie żyją. Tęsknię za nimi bardziej niż za kimkolwiek. Zrobiłabym wszystko, żeby jeszcze raz zobaczyć ich uśmiechnięte twarze. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Gdybym się zabiła, to byłabym już dawno z nimi. Dołączyłabym do nich i byłabym szczęśliwa. Justin może i sprawia, że moje życie ma mały sens, jednak… Zrobiłabym wszystko, żeby zakończyć ten koszmar. Chciałabym zasnąć i nigdy się nie obudzić.
-Dlaczego nie chcesz się ze mną przespać? –Zapytał nagle. Jego pytanie mnie oburzyło.
-Nie kocham cię. Chciałabym to zrobić z osobą, którą kocham, ale nie z tobą. Może kiedyś? –odpowiedziałam pytaniem. – Nie, jednak nigdy. Ja się nie mogę zakochać. To jest zbyt trudne. Ja…
-Mówiłaś, że mnie kochasz. –przerwał mi, patrząc surowo w moje oczy. Czy on musi mi wszystko wypominać?
-Przestań. –rozkazałam. –Natychmiast. Nie mogę cię kochać, bo nie wierzę w miłość! Czy to takie trudne do zrozumienia? –syknęłam i wyrywałam od niego swoją dłoń. Zamiast patrzenia w jego brązowe oczy, wzrok przeniosłam na ścianę, która wydawała się dość dziwna. Była brązowa jak zawsze, jednak miała w sobie coś innego… Nieważne, pewnie znów odczuwałam efekty niespania przez okropnie duży okres czasu. 
-Spójrz na mnie. –poprosił szeptem Justin. Wywróciłam oczami i popatrzyłam się w jego oczy ponownie.  Chwycił moją talię i próbował mnie przyciągnąć do siebie. Niechętnie opadłam na jego ciało.
-Naprawdę nie mam zamiaru nic z tobą robić. –powiedziałam całkowicie poważnie. – A szczególnie, gdy jesteś ranny i twoje nowe… -przerwałam na chwilę –rany krwawią. –dodałam. Chłopak wciąż patrzył głęboko w moje oczy, co mnie bardzo zdenerwowało.  
-Mamy zamiar spać tutaj? –spytał.  Czy on myśli, że mam zamiar z nim spać? Czy on w ogóle słyszy, co do niego się mówi?!
 -Ja mogę spać nawet na podłodze. Wszystko jedno, bo i tak nie zasnę. –odpowiedziałam. Wciąż leżałam na nim, przez co zarumieniłam się lekko. Chwila… Ja nigdy się nie rumienię. Jestem Molly Muller, do cholery! Chciałam wstać, jednak jego uścisk był bardzo mocny.  Wciąż patrzył na mnie tym błagalnym wzrokiem niczym wilk, który zobaczył swoją ofiarę.  On myśli, że ja jestem dziwką? Może i zostałam tak nazwana w szkole przez każdego ucznia, jednak to nie oznacza, że nią jestem!  Jeśli Justin coś do mnie czuje, to ja będę się starać również to poczuć, choć nic nie obiecuję. On sprawia, że czuję się lepiej, jednak nie aż tak. Szczerze mówiąc, to ja nigdy nie byłam zakochana w chłopaku. Miłość do rodziny wygląda całkowicie inaczej, niż do chłopaka, mam rację?  To wszystko nie mieści mi się w głowie. Współczuję Justinowi, jeśli cokolwiek do mnie czuje. Jak można się zakochać w osobie, która zabiła dawną siebie, okalecza się i próbuje każdego sposobu, żeby popełnić samobójstwo? Chciałabym być wolna, nie mieć żadnych obowiązku i nie przejmować się każdym. Marzenia marzeniami, jednak ja dokonam swojego i będę kiedyś wolna. Wystarczy zaczekać, bo każda okazja tylko czeka, by ją schwytać. Tak właściwie, to ja nie wiem, w co wierzyć. Nigdy nie wierzyłam w Boga, jednak to nie oznacza, że od razu obrażałam osoby, które chodziły do kościoła i się modliły. Każdego człowieka starałam się szanować. Niezależnie od tego, z jakiej rodziny pochodził. Czy był biały czy czarny. Jedyną osobą, którą niszczyłam, byłam właśnie ja. Nie było miejsca, w którym blizny nie dawały o sobie znać. Były dosłownie wszędzie! To być może był powód, dla którego nienawidziłam swojego ciała.  Zawsze zastanawiałam się, czy moja zmarła matka widziała moje rany. Jeśli tak, to, dlaczego nic nie zrobiła? Dlaczego się ciągle zastanawiam, przecież ona mnie nienawidziła! Za każdym razem tylko czekała, aż zakończę to wszystko, bo wtedy mogła zacząć żyć.  Pamiętam, gdy miałam tylko osiem lat, a ona wróciła do domu kompletnie pijana i mnie uderzyła… Zostały mi ogromne siniaki. Jakiś miesiąc potem, dowiedziałam się, że będę mieć siostrzyczkę. Wtedy uśmiechnęłam się na chwilę.  Zawsze chciałam mieć kogoś, kto będzie przy mnie. Miałam nadzieję, że będzie… Była dość długo, jednak każdy doskonale wie, co się stało. Umarła, ponieważ przegrała walkę z rakiem. I właśnie wtedy zaczęło się piekło. Co prawda –ja okaleczałam się już wcześniej, jednak panowałam nad tym.  Muszę przyznać, że nie robiłam tego od bardzo dawna. Najwyraźniej ten chłopak miał na mnie pozytywne skutki.  On zawsze postępował z podziwu dobrą konsekwencją. No, może zawsze.

   Obudziłam się owinięta w ciepłą kołdrę, a moją talię otulały umięśnione ramiona. Uśmiechnęłam się do siebie, jednak mój uśmiech szybko znikł, gdy zauważyłam, że nie jestem już w salonie, tylko w jego pokoju.  Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, co było złym wyborem. Na podłodze w nieładzie leżały jego spodnie, a zaraz obok koszulka, którą miał wczoraj na sobie. Spojrzałam na jego ranę, która bardzo szybko się goiła. Uśmiechnęłam się wewnątrz, ponieważ nie przypominam sobie, żebyśmy wczoraj coś zrobili. Justin nie nalegał na to wszystko, gdyż widział kaprys na mojej twarzy. Prawdopodobnie zasnęłam na nim. Na samą taką myśl zarumieniłam się.
-Ktoś tutaj się obudził? –spytał ochryple Justin, chwytając za mój tyłek i lekko go ściskając. Pisnęłam, zaskoczona jego powitaniem. Chłopak przeczesał swoje włosy dłonią, po czym delikatnie musnął moje usta. Przewróciłam oczami, jednak tym razem oddałam pocałunek.
Mógłbyś uznać mnie za dziwną, bo wczoraj powiedziałam mu, że go nie kocham, a dziś wymieniamy się pocałunkami. Mnie też to przerasta. Powinnam przystopować i dać mu znać, że nie jestem na nic więcej gotowa. Byliśmy tylko przyjaciółmi.  On zapewne chciałby coś więcej, jednak nie mogę na to pozwolić.  Nie dziś, ale może jutro. Justin Bieber jest chłopakiem, który przyciąga dziewczyny już na kilometr, ale ja nie mogę dać mu się… Żartuję! On też mnie cholernie pociąga, ma taki wspaniały i wkurwiający charakter.  Czasem chciałabym go po prostu zamknąć w izolatce, jednak nie wymieniłabym go na innego chłopaka. Bieber ma coś w sobie, co inni nie mają. 
-Jesteś głodna? –spytał. Sprzeciwiłam się mu, na co on zaczął wrogo patrzeć się w moje oczy.  Jego seksowne palce rozpoczęły wędrówkę po moim ciele, lecz nie na długo.  Zamiast wrogiego spojrzenia, ujrzałam rozbawione. Niekontrolowanie zaczęłam się śmiać, ponieważ Justin robił dziwne miny. Uderzyłam go lekko w zdrowe ramię, na co on udawał zranionego. Gdy się opanował, oblizał swoje usta i uniósł do góry brwi. –Co byś chciała zjeść? – zadał kolejne pytanie.
-Mówiłam, że nic nie chcę. –odpowiedziałam. Wywrócił swoimi oczami. –Przewracasz na mnie oczami?- zauważyłam, próbując naśladować jego poważny ton przed chwilą.
-A jeśli? –wyszeptał, po czym złapał za mój podbródek. Szybko cmoknął w moje usta i wstał pospiesznie z łóżka. Uważnie obserwowałam jego kroki. Podszedł do szafy i wyciągnął kilka topów. –Która będzie najseksowniejsza? –spytał dziecinnym głosem. Zaśmiałam się i wskazałam na biały top. Uwielbiałam niegrzecznych chłopców w białych ubraniach.  Specjalnie powoli nałożył na siebie ubranie. Zrobił to samo ze spodniami i wrócił do mnie, żeby pocałować mnie w policzek. –Ty zostajesz tutaj, a ja zaraz wracam. –rozkazał.
-Cokolwiek. –odpowiedziałam. Nakryłam się cała cieplutką kołdrą i westchnęłam z zachwytu. Do moich myśli wtargnęły wydarzenia z dzisiejszej nocy. Po moim ciele przeszedł deszcz ciarek, jednak zignorowałam je. Chciałam choć dziś poczuć magię dnia, w którym byłam szczerze szczęśliwa. Wszystko musiało się skończyć, gdy usłyszałam z dołu krzyk.

~
Witajcie, moje słonka!
Jestem naprawdę zaskoczona tym rozdziałem, bo nie sądziłam, że mogłabym aż tak się rozpisać! Rozdział ma ponad 2,3K słów, więc to jest mój nowy rekord. Jestem z siebie dumna. Czytałam ten rozdział i czasem się śmiałam, ponieważ wszystko wyszło tak, jak chciałam. Dla mnie, jednak nie znam jeszcze waszej opinii. Chciałabym ją poznać… Więc, proooszę was o komentarze. Ostatnio, gdy mam złe dni, wchodzę sobie na nie i czytam. To naprawdę poprawia mi samopoczucie i sprawia lepszy dzień.
Kocham Was!
Julka

1.11.2014

–Niespodzianka #15

   Ubrałam na siebie swoje czarne converse i wyszłam z domu Justina. Zamknęłam z hukiem drzwi. Nie mogłam opanować płaczu. Uznałam, że najlepszym dla mnie będzie przejście się. Szłam przed siebie, nie zwracając na żaden dziwny dźwięk. Wyciągnęłam z kieszeni swój rozbity iPhone i sprawdziłam godzinę. Była już druga w nocy. Nie przejmowałam się tym zbytnio. W ciemnościach zauważyłam ławkę. Podeszłam do niej i usiadłam. Przyciągnęłam kolana do podbródka i zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim. Nie obawiałam się o to, że w każdej chwili może pojawić się jakiś człowiek i mnie zabije. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, niż przedtem. Dlaczego nie połknęłam te tabletki? Przecież mogłam już dawno znaleźć się w moim świecie. Za każdym razem, gdy ktoś mi mówił, dlaczego warto żyć, ja zaprzeczałam. Może inni zrozumieją, dlaczego warto, ale nie ja. Wybrałam już swoją drogę. Obiecuję, że gdy będzie kolejna okazja do zabicia się, to ją zdobędę. Życie nie ma sensu. Nagle usłyszałam, że ktoś słabym tonem woła moje imię. Obróciłam się nerwowo za siebie, ale nikogo nie było. Mój oddech zaczął przyspieszać. Gdy chciałam wrócić do normalnej pozycji, przed moim ciałem stanął mój ojciec. Krzyknęłam ze strachu. Moje serce na kilka sekund przestało bić. Wyglądał koszmarnie. Był cały we krwi, a jego lewa ręka była tak skaleczona, że to nie było w stanie do oglądania.
-Czego ode mnie chcesz?! –krzyknęłam mu w twarz, szukając drogi do ucieczki. Zaśmiał się głupio, próbując mnie dotykać.  Starałam się zabrać od siebie te obrzydliwe ręce, jednak to nic nie dawało.  Zaczął mnie dotykać w miejscu, w którym nie pozwalałam nawet Justinowi, choć prawdopodobnie najbardziej mu ufałam. Zaczęłam wołać o pomoc, lecz bezskutecznie. W moich oczach znów pojawiły się ogromne łzy. Ojciec zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Byłam totalnie zdezorientowana. Jakby wspomnienia wróciły w ułamku sekundy. W niedalekiej odległości zauważyłam znajomą twarz. Modliłam się w duchu, aby mi pomogła. Justin trzymał w ręce coś, co niestety nie chwaliłam.
-Zostaw ją! –krzyknął w kierunku mojego ojca, równocześnie celując bronią. Człowiek, którego nienawidziłam z całego serca, znany również  jako mój tato, przestał mnie dotykać. Odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że ten koszmar już się skończył, jednak myliłam się.  Justin pociągnął za spust w okolicy jego serca. Ciało mojego ojca wyglądało przez pewną chwilę jak kuloodporne… To było naprawdę dziwne doświadczenie. Nie wiedziałam, co mogłam robić w tej chwili. Mężczyzna wciąż trzymał się na nogach, jakby w ogóle nic się nie stało. Choć byłam pewną odległość od Justina, to widziałam przerażenie w jego twarzy. Strzelił ponownie w stronę mojego ojca, jednak bezskutecznie.
-Justin, uważaj! –krzyknęłam. Chłopak stracił nadzieje na zabicie tego kogoś, lub raczej czegoś. Podbiegł do mnie, po czym złapał za moją rękę i ruszyliśmy biegiem w kierunku jego domu. Zjawa goniła nas, co było naprawdę dziwne. Używałam swoich wszystkich sił, aby dostać się jak najszybciej w domu Justina.  Nie zajęło nam to dużo czasu. Justin widząc, że jesteśmy już niedaleko jego domu, rozkazał mi, abym dała z siebie więcej. Mój ojciec wciąż nas gonił. Dziwne, że jeszcze się trzymał na nogach… Był kilkakrotnie postrzelony, a biegał jakby był całkowicie zdrowy.
   Justin zamknął wszystkie drzwi i okna. Odetchnął z ulgą i podszedł do mnie. Złapał za moje ręce i popatrzył głęboko w oczy. Poprawiłam swoje włosy, dając je za uszy. Chłopak pogłaskał mnie po policzku, po czym nieco się zarumieniłam.
-Dlaczego to robisz? –zapytałam. Justin udawał zdziwionego. Przewróciłam oczami i zabrałam od niego ręce. Nagle światło, które świeciło jeszcze dwie sekundy temu, zgasło. –Co jest?! –krzyknęłam w stronę chłopaka.
-Złap mnie za ręce. –wyszeptał mi do ucha. Zrobiłam niechętnie to, o co prosił. Pociągnął mnie w stronę ściany, po czym uderzył mnie lekko w nią. –Teraz pozostań cicho. –powiedział po chwili. W pomieszczeniu zapadła śmiertelna cisza. Doskonale słyszałam, jak serce zarówno moje jak Justina mocno bije. Pomimo ciemności, mogłam zauważyć jak chłopak spogląda ukradkiem na moje oczy.
  W niespodziewanym momencie uwagę przykuły mi dziwne dźwięki, dochodzące z pokoju obok. Ścisnęłam rękę Justina, więc poczuł moją niepewność. Zaczął delikatnie masować moją kościstą dłoń. Przełknęłam głośno ślinę, po czym przysunęłam się bliżej chłopaka. Niedługą chwilę później nasłuchiwałam, jak ktoś otwiera drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowałam z Justinem. Moje ciało zaczęło drżeć ze strachu, a serce biło jak szalone. Osobą, która właśnie weszła do pokoju, był mój ojciec. Ledwo powstrzymywałam się od tego, aby nie wrzasnąć. Byłam niesamowicie przerażona. W duchu modliłam się, żeby nas nie zobaczył.  Mężczyzna zaczął iść w naszą stronę. Posłałam Justinowi niespokojne spojrzenie.  Dał mi znak „chodź za mną”. Zaczęliśmy iść jak dzieci, to znaczy –na czworaka.  Walczyłam z ochotą krzyknięcia, co było naprawdę trudne. Weszliśmy do pomieszczenia, który miał nieciekawe wnętrze. Na ścianach wisiały różnego rodzaje bronie, co niezbyt mnie zdziwiło. W porządku… przyłapałeś mnie. Byłam niesamowicie przerażona, choć on, Justin,  był obok mnie. Zawsze miałam w pewnym sensie poczucie bezpieczeństwa, gdy byłam z nim. Odsunęłam się od niego, po czym oparłam się o ścianę i westchnęłam ciężko. Moje ciało znów zaczęło drżeć, gdy usłyszałam ciężki oddech, który miał nieprzyjemny zapach alkoholu… Złapałam za dłoń chłopaka, który zaczął ją delikatnie masować, żebym się uspokoiła.
-Wiem, że tutaj jesteście! –krzyknął mój ociec. Rozpoczął wędrówkę na ślepo po małym pokoju, na co uderzył w ścianę i kilka broni spadło na ziemię. Sięgnął po jedną z nich, jednak pomimo ciemności, wycelował w Justina. Usłyszałam, jak chłopak głośno przełknął ślinę. Moja wolna dłoń zaczęła go ciągnąć za skórzaną kurtkę, którą miał na sobie.  Ścisnął ją na znak,  żebym dała sobie spokój. Mówiąc już o Justinie… Nie wybaczyłabym sobie, gdyby mu coś się stało.  Zastanawiało mnie jedno. Jakim cudem mój ojciec, który był w więzieniu, nagle znalazł się w tym lesie?! Czy to jest możliwe, żeby podstrzelić kogoś w serce, a ten jeszcze żyje?! To nie jest normalne. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, a nie na żywo. Moje rozmyślenia nad tymi paranormalnymi rzeczami przerwała broń, którą celował we mnie mężczyzna.  Zaśmiał się głupkowato. Pieprzony idiota… –Moja córka –stwierdził. –córka, której nienawidziłem. Każdego dnia zastanawiałem się, jak długo jeszcze wytrzymasz ze mną. Beznadziejna, brzydka, gruba, dziwka –zaczął wymieniać wszystkie moje słabe strony, na co w moich oczach pojawiło się mnóstwo łez.  Zawsze musiał być taki dzień, w którym zostałam przez niego wyzywana. Nie było wyjątków. Był najgorszy rodzicem, jakim mógłby być. Nawet największemu wrogowi takiego ojca nie życzę. –Mogłem cię zabić, gdy miałem okazję, ale coś kazało mi zaczekać. Dlaczego nie mogłem ciebie po prostu przelecieć?! –krzyknął, na co się skrzywiłam.  Spuścił broń w dół. Co on za pieprzone rzeczy wygadywał?  –Dziś mogłem, ale ten chuj, który zapewne już ci to zrobił, się zjawił. Byłaś najgorsza, zresztą taka sama jak matka. Obie byłyście siebie warte. Żałuję, że wtedy poprosiłem ją o rękę. Zmarnowałem sobie życie przez was. Teraz musisz umrzeć, tak jak ona. –powiedział. Przyłożył pistolet do mojej głowy, jednak gdy miał pociągnąć za spust, Justin mnie popchnął. Upadłam na ziemię, po czym usłyszałam przeraźliwy huk.

~
Witajcie.
To znów ja. Mam dla Was nowy rozdział.  Przepraszam, że wyszedł całkowicie kiepsko, ale pisałam go w ogromnych odstępach czasowych. Wasze komentarze w poprzednim tak mnie zmotywowały, że miałam niesamowicie mnóstwo pomysłów. Dziękuję Wam za to, że napisaliście to. Gdyby nie wy, to zapewne nie doczekalibyście się kolejnego do „The Suicide’s Diary” rozdziału.  Przygotowuję dla Was niespodziankę.  Może i nie będziecie chcieli kontynuować czytania tego, no ale cóż... Mianowicie chodzi o kontynuację tego. Nie zdradzę szczegółów, ale obiecuję, że jeśli uda mi się to skończyć, to następne będzie sto razy lepsze. Naprawdę nie macie pojęcia, jak staram się, żeby Wam się spodobało to fan fiction. Jeśli się nie poddam, to doczekacie się kolejnego. Liczę na komentarze, bo one mnie niesamowicie zmotywowały i na mojej twarzy uśmiech nie znikał, co (wspominałam) już go praktycznie nie widać. Także… Przeczytałeś – komentujesz.
Kocham Was.

Julia. ♡