Byłam zaskoczona tym,
co powiedział. Czy w ogóle jest możliwe zakochać się w ciągu trzech miesięcy?
Owszem, on był dla mnie ważny, ale jako
przyjaciel! Nigdy nie byłam gotowa na miłość i najwyraźniej nigdy nie będę.
Bałam się kochać. Jednak w nim było coś… coś takiego przyciągającego. Chciał
mnie pocałować, ale powstrzymałam go.
-Przepraszam. To się dzieje
zbyt szybko. – wyjaśniłam. –Może kiedyś? – Justin westchnął. Widać było
w jego oczach wyraźny smutek. –Hej, nie martw się. Wciąż jesteś moim przyjacielem.
–uśmiechnęłam się. Spojrzał na swój zegarek.
-Na którą masz? – zapytał.
-Na ósmą dwadzieścia.
-Cholera jasna. Spóźniłaś się. To wszystko moja wina… Ja…
przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. Wolę się spóźniać, niż być
wśród tych idiotów. Ale i tak muszę już iść. Mam nadzieję, że będziesz potem?
Kończę o czternastej! –zaczęłam biec do szkoły. Szybko znalazłam się w klasie.
-Naprawdę przepraszam za spóźnienie! Coś mnie zatrzymało…
-powiedziałam do nauczycielki. Ona tylko pokiwała głową i wskazała palcem na
wolne miejsce. Ukradkiem widziałam, jak wskazują na mnie palcem i szepczą.
Przewróciłam oczami i usiadłam na krześle. Całą lekcje myślałam o Justinie i o
tym, co mi dzisiaj powiedział. Więc, ktoś mnie kocha... Na samą tą myśl
zewnętrznie się uśmiechnęłam.
Piekło nadeszło, gdy zaczęła się przerwa. Wielka suka, Katherine Leander, podeszła do mojej ławki z Simonem.
Piekło nadeszło, gdy zaczęła się przerwa. Wielka suka, Katherine Leander, podeszła do mojej ławki z Simonem.
-Spóźniona, bo klientowi było mało? –zapytała bezczelnie.
-Masz kurwa jakiś problem? Ja, w przypadku do ciebie, nie
jestem dziwką. –odszczekałam do niej. Byłam zaskoczona swoją nagłą odwagą.
Wstałam z krzesła i zauważyłam, że jestem od niej o wiele centymetrów wyższa.
Na samą tę myśl uśmiechnęłam się. –Nie jestem dziwką. – Widać było, że
Katherine odpuściła sobie i poszła z Simonem. Nie wierzyłam w to, co się
stało. Ci idioci, którzy przez cztery lata mnie niszczyli, właśnie po prostu
odeszli. Nie powiedzieli żadnego słowa, nie zaprzeczyli. Wróciłam z
powrotem na swoje miejsce i wyciągnęłam
swój rozbity iPhone. Szybko wystukałam na nim
dwa słowa:
„Nie wierzę!” wysłałam ją do Justina. Wiadomość przyszyła
błyskawicznie.
„Co się stało?” –zapytał.
„Nazwali mnie dziwką, więc po prostu powiedziałam im, że nią
nie jestem. Nie uwierzysz. Oni po prostu odeszli!” byłam podekscytowana tym, co
się stało.
„Widzisz? Jesteś niesamowita. Czekam na ciebie”. Schowałam
swój telefon do kieszeni, bo zadzwonił dzwonek na kolejne lekcje.
Jeszcze jedna lekcja i się z nim spotkam. Myślenie o nim sprawiało, że dostawałam ciarki na całym ciele. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Ale nie byłam w nim zakochana… Chyba. Nie potrafiłam odróżnić miłości od zwykłego koleżeństwa. To i to było dla mnie tym samym.
Ta lekcja skończyła się naprawdę szybko. Być może to dlatego, że była moim ulubionym przedmiotem…
Jeszcze jedna lekcja i się z nim spotkam. Myślenie o nim sprawiało, że dostawałam ciarki na całym ciele. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Ale nie byłam w nim zakochana… Chyba. Nie potrafiłam odróżnić miłości od zwykłego koleżeństwa. To i to było dla mnie tym samym.
Ta lekcja skończyła się naprawdę szybko. Być może to dlatego, że była moim ulubionym przedmiotem…
Gdy wychodziłam ze szkoły, na mojej twarzy poczułam powiew
cudownego wiatru. Rozglądałam się po
okolicy w poszukiwaniu mojego przyjaciela. Justin stał pięćdziesiąt metrów
dalej.
Uśmiechał się. Jego uśmiech był czymś najpiękniejszym.
Zaczęłam iść w jego stronę. Gdy już przy nim byłam, zauważyłam, że szkoły wychodziły moje znienawidzone osoby. Gdy tylko zobaczyły mnie z Justinem zaczęły to komentować.
Zaczęłam iść w jego stronę. Gdy już przy nim byłam, zauważyłam, że szkoły wychodziły moje znienawidzone osoby. Gdy tylko zobaczyły mnie z Justinem zaczęły to komentować.
-Widzę, że to jest kolejny twój pacjent? – zaśmiały się
bezczelnie. –Nie jest za ładny, jak na kogoś takiego, jak ty?
-Przepraszam bardzo, że przerywam wam waszą bardzo ciekawą
rozmowę, ale kim ty do cholery jesteś, żeby ją oceniać?! –wtrącił się Justin.
-Nie warto się dołączać do rozmowy, słodziaku. To dotyczy tylko jej
osobowości... Jeśli w ogóle ją ma. – powiedziała Katherine do Justina. – Cóż, to
tylko i wyłącznie jej wina, że już jest dziwką.
-Ona kurwa nie jest dziwką! –wykrzyczał jej w twarz. –
Najchętniej bym cię zabił, ale nie zrobię tego, bo nie jestem, kurwa, mordercą.
Nawet nie wiesz, jak ona się czuje! Czy byłoby ci przyjemnie, gdyby ktoś rozsiewał
jakieś plotki na temat ciebie? Myślę, że nie. – złączył moją rękę i powiedział
– Chodźmy, skarbie. Nie chce mi się już słuchać tych głupot. – ukradkiem
zauważyłam, że te wszystkie suki mają zdziwione twarze. Na mojej twarzy pojawił się wredny uśmiech.
-Dziękuję ci… tak bardzo mocno. Nie wyobrażam sobie dalszego
sensu życia bez ciebie. Możesz mi wytłumaczyć, jak stwierdziłeś, że mnie
kochasz?...bo wiesz, ja nie potrafię
tego stwierdzić.
-Nie jestem chyba w stanie tego ci powiedzieć… Dziwnie się
czuję mówiąc o tym –zaśmiał się. Zatrzymałam się i położyłam swoje ręce na jego
ramionach. Moja twarz była bardzo blisko
jego. Oddech miał nierówny. Czułam, jak
mocno mu bije serce.
-Więc, tak to jest. Tak na ciebie działam… -wyszeptałam mu do
ucha, a potem je pocałowałam. Justin położył ręce na mojej talii.
-Proszę, pozwól mi to zrobić. – błagał mnie. Jego oczy były
tak cudowne. Nie mogłam się nie zgodzić. Po prostu moje usta wylądowały na
jego. Stworzyliśmy namiętny pocałunek. Całował tak cholernie dobrze. Jego usta
były czymś niesamowitym. Gdy całował mnie, to
znajdowałam się w innym świecie. W wymarzonym świecie. Tam, gdzie różowe kwiaty otaczały niewielki
ogródek. W nim była huśtawka, na której byłam ja i on. Całowaliśmy się tam bez
końca. Krótko po namiętnym pocałunku Justin przytulił mnie. Jego oczy
świadczyły tylko o miłości. Powoli wyszeptał kilka, przecudownych słów.
-Dziękuję, że jesteś. –moje policzki stały się różowe, gdy
wyszeptał te słowa.
Gdy byliśmy blisko
mojego domu, z daleka zauważyłam, że policja wyprowadza mojego ojca.
– Co jest?! –krzyknął Justin. Złapał mnie za rękę i
pobiegliśmy do domu.
-Co się stało? – zapytałam policjanta. Ten westchnął i
powiedział:
-Twój ojciec jest aresztowany za zabójstwo Alissy Muller.
–po usłyszeniu tych słów w moich oczach
znalazła się fontanna łez. Więc, to mój ojciec zabił moją własną matkę. Nie
potrafiłam uwierzyć w to wszystko. Dlaczego moje życie jest takie okropne?
Dlaczego ja? Na świecie jest ponad siedem miliardów ludzi, ale nie. To ja
musiałam zostać ukarana. Mój ojciec wyglądał, jakby chciał przeprosić.
Szybko wbiegłam do
domu i wyciągnęłam żyletkę. Zrobiłam swoje kolejne blizny. Zauważyłam, że do
pokoju wbiegł Justin. Był zmieszany i bezradny. Szybko zabrał żyletkę mi z rąk
i rzucił ją na drugi koniec pokoju. Pobiegł do łazienki po okład i przyłożył mi
go do ręki.
-Ja… Przepraszam. – powiedziałam. Moje łzy były
nieskończenie wielkie. Justin przyłożył swoje dłonie do twarzy. Chwilę później
było widać, że płakał.
-Nie wiem, co mam jeszcze zrobić. Czy ty wiesz, że z kolejną
kreską tracisz krew? Czy ty wiesz, że ja nie przeżyję, jeśli odejdziesz? Nie
dam sobie rady bez ciebie.
-Jestem beznadziejna. Nikogo nie obchodzę. Każdy wytyka mi
błędy. Ja… przepraszam ciebie. Tylko ty mnie rozumiesz. Widziałeś wszystko na
własne oczy. – popatrzyłam na jego czerwone od płaczu oczy – Jesteś moim
aniołem stróżem? -Justin się zaśmiał.
-A jeśli tak? Chodź – wstał i wyciągnął w moją stronę swoje
ręce – trzeba to umyć. – ruszyliśmy do łazienki. Chwilę później, Justin
posadził mnie obok kranu i włączył wodę.
Zaczął myć moje rany. Gdy skończył je myć, wyciągnął bandaż i je zakrył.
Potem ściągnął mnie z blatu i poszliśmy spać, ponieważ była już druga w nocy.
Nazajutrz, wiedząc,
że Justin mocno śpi, wstałam i podeszłam do mojego biurka. Wyciągnęłam stamtąd
mój pamiętnik. Był bardzo dobrze schowany. Wyjęłam piórnik, potem długopis i zaczęłam pisać.
„Drogi pamiętniku.
Nie potrafię zrozumieć swojego życia. W moim łóżku leży
dopiero co poznany facet. Powiedział, że mnie kocha. Poznałam go w Internecie.
Nawet nie wiem, gdzie i kiedy dowiedział się, gdzie ja mieszkam. W sumie,
wiele rzeczy nie rozumiem. Gdyby była ze mną babcia… Na pewno bym nie miała
takich problemów. Moja matka nie żyje, bo ją ojciec zabił. To jest… takie pokręcone. Z drugiej
strony, dziękuję losowi za Justina. Prawdopodobnie bez niego już by mnie tutaj nie było. Jest
godzina czwarta rano, a ja już nie śpię. To jest naprawdę dziwne. Chciałabym
sobie zrobić kilka kresek… Przepraszam za wszystko. Molly”
Po napisaniu wpisu schowałam pamiętnik i poszłam się szykować do szkoły. Gdy wychodziłam z łazienki, ktoś aka Justin, przytulił mnie od tyłu. Potem pocałował mnie w szyję. Przewróciłam oczami, jednak na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Justin składał pocałunki na mojej szyi.
-Naprawdę musisz tam iść? Moglibyśmy coś zrobić…- Justin
mnie błagał.
-Coś?! Justin, co ty masz w swojej głowie? –zaśmiałam się.
-Hej, to nie ja pomyślałem o tym! –uśmiechał się
łobuzersko.
-Nie, przepraszam. To nie jest rozwiązanie. Nienawidzę
szkoły, ale to mój obowiązek i… naprawdę cię przepraszam.
-No cóż, twój wybór. Ale jeszcze możesz zmienić zdanie, księżniczko.
-Podjęłam decyzje. I nie jestem księżniczką. A teraz muszę już iść… Przepraszam cię.
-Dlaczego tak często mnie przepraszasz? – zapytał.
-Nie zasługuję na ciebie. Jestem tylko kawałkiem gówna.
Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego wciąż
tu jesteś. Przecież mógłbyś żyć, nie martwiąc się o to, że ktoś umiera. Pewnie
tam, w innym życiu, byłoby mi najlepiej. Uwielbiam twoją odwagę. Staram się
zrozumieć, że to dla ciebie satysfakcja uratować komuś życie, ale ja… Ja już wybrałam drogę. Wiem,
czego chcę. – Justin długo zastanawiał się nad odpowiedzą na to, co właśnie
powiedziałam. Usiadł na łóżku i złapał się za głowę.
-Nie wiem, jak ci pomóc. Nie mam, kurwa, pojęcia! Jesteś dla
mnie bardzo ważna, a znamy się dopiero kilka miesięcy. Czuję, że nie
wytrzymałbym, gdyby coś ci się poważnego stało. Nawet jedna kreska sprawia, że zamieniam
się w kogoś, kim nigdy nie byłem. Zaczynam mięknąć. Czy wiesz, jak bardzo
zabolało mnie, gdy zobaczyłem, że wczoraj zrobiłaś kolejną bliznę? Każdy kiedyś
umrze. Ja też. Ale proszę cię, nie zabijaj się. Kolejna kreska jest dla ciebie
coraz bliższą ścieżką do grobu. Też mam ciężkie
życie. Każdy miał co najmniej takich kilka ciężkich dni. Życie jest
ciężkie! Jesteś mi cholernie potrzebna. Wiadomość o tym, że odeszłaś załamałaby
mnie na zawsze. Nie wiem, czy byłbym w stanie dalej żyć. Kocham cię tak
cholernie mocno. Zapamiętaj to sobie! –Justin powiedział te słowa ze smutkiem.
Nawet zdarzyło się zauważyć w bokach jego oczu kilka łez. On mówił prawdę.
Jestem tylko tchórzem i nie potrafię zaakceptować rzeczywistości.
~
Cześć, mam dla was kilka przeprosin.
·przepraszam, że akcja tak szybko się rozwija :(
·przepraszam, że tamte rozdziały są takie krótkie (ten jest najdłuższym, jaki kiedykolwiek napisałam)
·przepraszam za wszystkie błędy
·przepraszam, jeśli bierzecie przykład z tego fan fiction :(
Liczę na szczere komentarze. Kocham was, Julia.