11.23.2013

–To tylko cień #11

Moje ciało dotknęło zimnej wody. Jego twarz była zamazana. Czułam, jakby pływanie było moją pasją, a tak naprawdę tylko tonęłam. Było jeszcze głębiej i głębiej… Jego twarz już całkowicie znikła. Przed oczami pokazały mi się tylko zmroki.
Wzięłam głębokie oddechy. Cóż, to był tylko sen. Leżałam na niewielkiej sofie. Pewnie musiałam tutaj zasnąć po wczorajszym… Niechętnie sięgnęłam po mojego białego iPhone i sprawdziłam godzinę. Była czwarta rano. Westchnęłam, oburzona i ruszyłam do łazienki, która była obok. Wzięłam krótki prysznic i zaczęłam wzrokiem szukać Helen.
-Helen? –wołałam. Nikt nie odpowiadał. Westchnęłam i obróciłam się, by wrócić do mojego „pokoju”. Nagle uwagę przykuły mi krople krwi.  Serce zaczęło mi szybciej bić, ale szłam w ich kierunku. Z każdym krokiem były coraz większe. Moje serce na moment się załamało, gdy zauważyłam, że Helen leży w łazience,  cała we krwi. Szybko do niej podbiegłam i zaczęłam wołać jej imię. Była nieprzytomna, ale czułam, że jej serce jeszcze bije. Dało mi to chwilową ulgę, ale wiedziałam, że zaraz może stać się najgorsze. Dziwne, bo właśnie tak było ze mną…
 Wykręciłam numer na pogotowie.
-Halo? Niech ktoś mi pomoże! Ona tutaj umiera! –krzyczałam do telefonu –Przyjeździe szybko, proszę! Ulica Patio Court! – rzuciłam telefonem o podłogę i zaczęłam próbować wszystkiego, co mogłabym zrobić, jednak bezskutecznie. Podbiegłam po bandaż i zaczęłam opatrywać jej nowe rany. Musiała to zrobić sobie niedawno, bo krew płynęła jak szalona. Doskonale znałam to uczucie, ale wiedziałam, że ona stawała się drugą osobą, drugim moim przyjacielem, który dowiedział się o moich problemach.  Chwilę później usłyszałam wyjące syreny. Zerwałam się z miejsca i kręciłam nerwowo w kółko. Ratownicy wbiegli do domu Helen, jakby byli poparzeni. W ciągu pół minuty znaleźli się przy jej ciele.
-Czy może pani jechać z nami? –zapytał jeden z lekarzy. Pokiwałam niechętnie głową. Widziałam, jak wynoszą ciało Helen na noszach. Jej oddech występował bardzo rzadko, prawie wcale. Bardzo martwiłam się o jej życie. Jeszcze wczoraj wydawała się taka silna… To wszystko była moja wina. Znów kogoś zawiodłam. A ona zapłaciła akurat swoim życiem. Byłam okropna. Jedynym wyjściem, żebym już nikogo nie krzywdziła, byłoby zniknięcie z tego okropnego świata.
 Znalazłam się w szpitalu, w którym  już dzień temu myślałam, że opuszczę na zawsze. Moje nadzieje jednak zawsze zawodzą. Biegłam za Helen, która była wnoszona przez lekarzy na salę. Kazano mi zostać w poczekalni, ale ja musiałam przecież wiedzieć co z nią…
 Helen leżała na niewielkim szpitalnym łóżku. Lekarze robili co w ich mocy, aby ją uratować. Nic nie dawało rady. Moje oczy były zapełnione łzami. To była moja wina, to ja powinnam ponieść karę za to, co zrobiłam z jej  życiem. Odwróciłam się tyłem do drzwi. Moje plecy ocierały się o nie, aż nie usiadłam na podłodze. Przysunęłam nogi do podbródka i zaczęłam płakać.  Chwilę później wyszedł jeden z lekarzy. Miał smutną minę. 
-Musimy porozmawiać –ostrzegł –może chodźmy w inne miejsce? –zaproponował. Wstałam i pokiwałam głową. Mężczyzna zaprowadził mnie do innego miejsca i zaczął mówić. –Więc… Sprawa się skomplikowała. Nie wiem, jak ci mogę to powiedzieć, ale…
-Czy ona…? –powiedziałam, zalana łzami.
-Tak. Ona odeszła z tego świata. –powiedział ze smutkiem. – Jej krew wylała  się bardzo szybko. Możesz mi opowiedzieć, co się stało? Ona tutaj pracowała. Była lekarką.
-Wiem. Nie mam pojęcia! Wczoraj miałyśmy rozmowę o mnie i rano zobaczyłam, że wszędzie leży krew… nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać… Czy mogę to zrobić? –zapytałam. Pokiwał głową.  Niepewnie ruszyłam w kierunku jej martwego ciała. Moje łzy leciały coraz szybciej. Nie mogłam ich powstrzymać. – Helen. Moja kochana… Co ja tobie zrobiłam? –złapałam ją za rękę. Były zimne. Jej ciało było blade jak ściana. Przytuliłam ją ostatni raz i ruszyłam w kierunku wyjścia. Znów straciłam kogoś. Osobę, którą znam bardzo krótko, ale wierzyłam, że była dobrym człowiekiem i wartym zaufania. Niech teraz będzie w moim wymarzonym świecie… Nie mogłam opisać tego, jak bardzo chciałam zamienić się z nią miejscami. Gdyby nie ja, ona by żyła.
 Wychodząc ze szpitala, poczułam te dziwne dreszcze na swoim ciele. Błąkałam się po nieznanych mi ulicach.  Wyciągnęłam swój telefon i włączyłam muzykę. Dźwięki moich ulubionych utworów wypełniły moje myśli.  Niedaleko zauważyłam autobus. Podbiegłam do niego.
-Czy do Santa Barbara? –zapytałam kierowcy.
-Mmmm, tak. –odpowiedział mi gruby mężczyzna.
-Proszę jeden bilet. – poprosiłam. Wydrukował mi bilet. Wzięłam i uśmiechnęłam się smutno. Szukałam wolnego miejsca. Nie było to czymś dziwnym. Znalazłam jedno wolne. Szybko podbiegłam do tego miejsca. Chciałam usiąść, gdy moje oczy o mało nie wypadły z wrażenia. Pod oknem siedziała dobrze mi znana osoba. Był oparty o okno, a na uszach miał słuchawki.
-Justin? –zapytałam niepewnie. Jego oczy zwróciły się w moją stronę. Był zagubiony. Nie mogłam opisać tego,  jak bardzo za nim tęskniłam. Uśmiechnął się i zachęcił mnie, żebym usiadła obok niego. Zrobiłam to. Objął swoją ręką moje ramiona. Położyłam swoją głowę na jego umięśnionym ramieniu. Justin ucałował mnie w głowę.
-Przepraszam cię tak bardzo mocno. –wyszeptałam. Nic nie odpowiedział. Masował tylko moje ciało, żeby je rozgrzać. –Wybaczysz mi?
-Żartujesz sobie? –wyskoczył nagle. Nie będę kłamać, z początku mnie to zabolało, ale… -nie potrafiłbym żyć bez ciebie. – powiedział. Mój smutny wyraz twarzy od razu zmienił się po tych słowach. Popatrzyłam na jego twarz. Zaśmiał się łobuzersko. Miałam ochotę na te usta tak cholernie mocno. Nie wiem, jak i kiedy, ale moje usta znalazły się na jego w ułamku sekundy. Stworzyliśmy romantyczny pocałunek w dość skomplikowanych warunkach…
-Dobra, Bieber. Nie chcę nic przecież tutaj robić. –powiedziałam. Westchnął i pocałował delikatnie moje usta jeszcze jeden raz. Zaśmiałam się.
-Ale to dotyczy tylko teraz – zaczął szeptać mi do ucha. –nie jestem w stanie powiedzieć, czy później nic się nie wydarzy. –po tych słowach, po moim ciele przeszły ciarki. Puścił mi oczko. Dał mi jedną słuchawkę do ucha i zaczęliśmy słuchać muzyki.
-Kim jest ten artysta? Dobrą ma muzykę. –zapytałam po chwili.
-Eminem. Wiem. Dobrze rapuje. W ogóle, jego muzyka jest dobra. –powiedział Justin. Uśmiechnęłam się. Justin pocałował moją rękę. Złączyłam ją z jego.  Niby nie wierzyłam w miłość, ale od dzisiaj, gdy go zobaczyłam, poczułam, że moje życie znów ma sens. On był moją jedyną szansą na normalne życie. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez tego faceta. Najbardziej obawiam się tego, że on mnie zostawi po tym, jak to zrobimy… Wciąż nie znam go wystarczająco długo. Tylko rok. Cholerny jeden rok.  Wciąż miałam wątpliwości, czy on mnie kocha. Ale skoro potrafi mi prawie wszystko wybaczyć, to nie wiem, dlaczego się nad tym tak zastanawiałam… Moje oczy powoli się zamykały. Chwilę później zapadłam w sen.

 -Molly? Obudź się. Jesteśmy już na miejscu, skarbie. –powiedział Justin. Niechętnie wstałam z całkiem wygodnego fotela.
-Dziękuję, dobranoc. –powiedziałam do kierowcy. Pokiwał głową. Zaczekałam na Justina, aż wyjdzie. W ciągu kilku sekund znalazł się przy mnie. Złapał mnie za talię i ruszyliśmy powolnym krokiem do mojego ukochanego domu. Myślami ciągle rozmyślałam nad Helen. Nie mogłam wciąż uwierzyć, że ona nie żyje. Z mojego powodu.
-Justin? Muszę ci coś powiedzieć. –wyszeptałam.
-Śmiało.
-Pamiętasz wtedy w szpitalu, gdy kazałam ci się wynosić? –zapytałam.
-Tak…?
-To nie było tak, jak myślisz. Po prostu zrozumiałam, że nie chcę ciebie ranić. Nie chcę, żebyś narażał się na niebezpieczeństwo z mojego powodu.
-Nie rozumiem. –powiedział.
-Dzisiaj rano odeszła dziewczyna, której –stanęłam w miejscu i popatrzyłam prosto w jego piękne, brązowe oczy –wczoraj powiedziałam, jakie to życie jest beznadziejne… Pamiętasz może tą kobietę, która mnie „szantażowała”? –zacytowałam. Justin pokiwał niepewnie głową. – to była ona.
Justin miał zdziwiony wyraz twarzy. Nie wierzył mi. Znów.
-Chcesz mi powiedzieć, że to twoja wina? –zapytał. Jego pytanie  było dla mnie dziwne. Nie wiedziałam w pewnym sensie, co mam, do cholery jasnej, powiedzieć.
-No… Tak.
-To nie jest twoja wina… -zapewniał.
-Jak nie? Przecież ona mówiła, że już nigdy by tego nie zrobiła. Chyba też mówiła, że jej życie jest teraz dobre, coś w tym stylu. Przepraszam tak cholernie za to, co zrobiłam… -powiedziałam. Pojedyncze łzy spływały mi po twarzy.
-Nie płacz –powiedział  i przytulił mnie. – już nigdy więcej. Masz taki przepiękny uśmiech. I te oczy, w których się zakochałem już na początku.
 Gdy byliśmy na mojej ulicy, poczułam tą dziwną, zimną moc, której zawsze nienawidziłam. Wspomnienia wróciły w ciągu sekundy. Dzień, w którym dowiedziałam się, że moja młodsza siostrzyczka ma raka. Gdy dowiedziałam się, że moja babcia już nie żyje. Dzień, w którym zobaczyłam martwe ciało mojej matki. Nienawidziłam tych wspomnień, ale nie byłabym w stanie przenieść się do innego miejsca.
 Justin stanął w miejscu i przyłożył palec do ust, na znak „cicho”. Moje serce biło jak szalone, a oddech miałam nierówny.  Była już godzina pierwsza trzydzieści. Kto wie, co to mogło być.

-Zostań tutaj, zaraz wrócę. –wyszeptał mi do ucha Justin. Pocałował mnie w nie. Rozłączył nasze ręce i skradał się w kierunku mojego domu. Zauważyłam, że nie męczył się, aby otworzyć drzwi.  Rozglądałam się nerwowo dookoła siebie. Przy chodnikach było dużo samochodów. Uwagę przykuła mi grupka pijanych osób. Przewróciłam oczami. Nagle przed oczami miałam ciemny cień. Dzieciaki już dawno uciekły. Mój oddech był coraz szybszy. Starałam się to ignorować. W pewnej chwili zobaczyłam znów to samo. Cień był coraz bliżej. Gdzie był tyle czasu Justin?   Niedługo po tym dziwnym zjawisku usłyszałam krzyk. Chciałam biec w kierunku domu, gdy przed oczami zauważyłam cień. Zignorowałam to. A raczej starałam się. Wbiegłam po schodach. Gdy miałam otworzyć drzwi, ktoś mnie zaatakował od tyłu.


~
Witam was. Rozdziału spodziewałam, aby dodać jutro, ale nudziło mi się, więc napisałam go na dziś. Nie jest idealny. Nie podoba mi się trochę, ale mam nadzieję, że wam tak. Jest mi tak cholernie wesoło, gdy piszecie, że podoba wam się mój fan fiction. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! 
Liczę na komentarze <3
Kocham Was, Julia. 

10 komentarzy:

  1. Bardzo spodobał mi się ten rozdział w połączeniu z tą piosenką http://www.youtube.com/watch?v=MrL7NiiQTHI a kiedy czytałam to zdanie "Jeszcze wczoraj wydawała się taka silna…" wtedy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Ale kiedy w autobusie spotkała Justina po twoich szantażach "On umrze on popełni samobójstwo hahahaha (Twój szyderczy śmiech)" odetchnęłam z ulgą. Super rozdział pisz tak dalej, a poza tym dzięki, że jego nie uśmierciłaś c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie uśmierce go! to znaczy, nie wiem xD


      /// tez kocham tą piosenką...ALE TY I WOLNA PIOSENKA???

      Usuń
    2. Jakoś tak się włączyło i od 14 mnie nęczy xS

      Usuń
    3. moze juz sobie zrób przerwę od komputera?

      Usuń
    4. Wiem głupieje daj mi żelki ;;p

      Usuń
  2. jezu iwafyjgdmy musiałaś to skońćzyć? a ja taka wciągnięta XD fantastyczne omg ja chce nowy rozdział, szybko! @GetAwayPleasex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się napisać najszybciej, jak potrafię! <3

      Usuń
  3. Okej, no więc, rozdział jest świetny bchjdgfwgdfgdgfygydgfy już liczyłam na jakąś seks akcję, a tu......................
    Haha XD
    W każdym bardzo mi się podoba i już nie mogę się doczekać NN. Wiem, że w tej chwili nie za dobrze się czujesz, dlatego będę cierpliwa i poczekam :3
    Kocham Cię słońce,
    @bighugwithjb
    PS: Włącz możliwość komentowania dla anonimów, jeżeli chcesz mieć więcej komentarzy, ponieważ nie wszyscy nie mają konta i nie wszystkim chcę się logować ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe kto był tym cieniem. : o
    Mi się Twoje rozdziały od samego początku podobały, są zajebiste. ! :3 @yoxbiebs

    OdpowiedzUsuń