Obudziłam się na
czymś miękkim. Ostatnie co pamiętałam, było podcięcie sobie żył. Rozejrzałam
się dookoła. Biegające kobiety w białych fartuchach przykuły mi natychmiastową
uwagę. Zauważyłam, że jedna idzie w moją stronę. Posłała mi serdeczny uśmiech,
a potem zaczęła ze mną konwersację.
-Widzę, że panienka już się obudziła? – zapytała.
-Cóż, myślę, że tak.
–odpowiedziałam najmilej jak potrafię, jednak nie udało mi się. – Mogę
wiedzieć, gdzie jestem?
-W szpitalu. Miałaś próbę samobójczą, jednak twój chłopak
przybył na czas i cię uratował. – uśmiechnęła się. –Czy powiesz mi dlaczego
chciałaś zakończyć życie? Jesteś młoda i piękna, a tak robisz.
-To nie jest pani sprawa! –wykrzyczałam.
-Nie jest, owszem, ale powinnam wiedzieć. Jak ci na imię? –
lekarka powiedziała to z kpiącym uśmiechem.
-Nazywa się Margaret. Margaret McClay. –powiedział ktoś,
kogo głos znałam doskonale. Justin stał oparty o drzwi. Gdy lekarka odwróciła
wzrok na mnie, puścił mi oczko. Przewróciłam oczami.
-Jak długo pozostanę tutaj? –zapytałam.
-Myślę, że jutro rano powinnaś wyjść. Tylko po powrocie do
domu nie rób nic złego. –odwróciła się w stronę Justina – Przypilnuj jej. –
uśmiechnęła się do niego. Przez chwilę patrzyła na jego seksowną twarz, że
zaczynałam się robić zazdrosna. Justin przeniósł wzrok na mnie. Zauważył, że
patrzyłam na niego surową miną. Zaczął iść w moją stronę. –Powinnam
zostawić was samych. –powiedziała młoda lekarka i puściła oczko do Justina. Co
to miało niby znaczyć?!
-Ktoś tu jest zazdrosny! –zakpił ze mnie Justin.
-Odejdź ode mnie. Nienawidzę ciebie. –powiedziałam
całkowicie spokojnie.
-Ja wiem, że jest inaczej. –zbliżył niebezpiecznie blisko
swoją twarz do mojej, a potem pocałował moje usta. Cholera, dlaczego on tak na
mnie działał? Nienawidziłam tego. Jęknęłam
w pocałunku, a on się tylko zaśmiał. Oderwał swoje usta od moich i usiadł na
łóżku. Złapał moją rękę i obrócił ją tak, żeby było widać nowe blizny. Z
wesołego uśmiechu, na jego twarzy, pojawił się smutek.
-To przeze mnie. Nie powinienem ci to mówić… Jest mi tak cholernie przykro, skarbie.
Przepraszam ciebie. –powiedział, patrząc w moje oczy. W kącikach jego oczu
widać było małe łzy. Postanowiłam użyć sił, które mi jeszcze zostały, żeby
pocałować Justina. Jednak, zamiast
zwykłego pocałunku, stworzyliśmy bardzo namiętny. Nasze języki walczyły ze
sobą. Usłyszałam udawane kaszlnięcie i zauważyłam, że naprzeciw stoi lekarz.
-Chciałem powiedzieć, że to jest miejsce publiczne. Plus, są
tutaj chorzy ludzie. I małe dzieci. Proszę, więc zachować to na inne okazje.
Dziękuję. –powiedział do nas. Po tym, jak wyszedł z sali, Justin zaczął go
naśladować. Udawał, że ma takie jak on długie, brązowe wąsy. Mój śmiech i jego słychać było chyba wszędzie.
Kilka razy zwracano nam uwagę, żebyśmy byli cicho, ale ja za każdym razem
mówiłam „Więc wypiszcie mnie dzisiaj!”. Uwielbiałam jego poczucie humoru.
Zawsze wiedział, co ma powiedzieć.
Gdy nastała noc,
czuwał przy mnie. Nasze ręce w ogóle się nie rozłączały. Zaczęłam martwić się o jego kręgosłup,
ponieważ całą noc przesiedział na krzesełku. Nawet nie wiem, czy można było to
nazwać „krzesłem”.
Obudziłam się o
szóstej rano. Nie poczułam go obok siebie. Moje zaniepokojenie zauważyła
pielęgniarka, podeszła do mnie i wyszeptała kilka słów:
-Nie martw się. Zaraz wróci.
Nieoczekiwanie, w
drzwiach znalazł się Justin z piękną różą i wielkim koszykiem, który miał ogrom
słodyczy. Na samą tą myśl uśmiechnęłam się tak, że zabolały mnie policzki.
Pewnie wyglądałam jak jakiś burak, bo miałam je czerwone jak nie wiem co. Justin,
zauważywszy, że się uśmiecham, automatycznie zrobił to samo. Podszedł do mnie i
podał to wszystko.
-Wszystkiego najlepszego, księżniczko. –wyszeptał swoim
seksownym, zachrypniętym głosem mi do ucha. Przegryzłam dolną wargę.
-Pamiętałeś! Jestem taka szczęśliwa… Dziękuję!
–wykrzyczałam, a potem moje usta znalazły się na jego. Kilka lekarek patrzyło na nas ze zdziwieniem,
ale ignorowałam tą myśl. Wtedy liczyło się tylko i wyłącznie to, że pamiętał o
mnie. Nikt nie pamiętał o mnie. Nigdy. To się stało po raz pierwszy od śmierci
moich najważniejszych osób. Moja babcia zawsze dawała mi drobny upominek,
choćby nawet całus. Zawsze mi to wystarczało. Z rozmyśleń nad tym wszystkim,
wyrwał mnie głos lekarza.
-Panienka już może wrócić do domu. Badania wykazały, że jest
pani całkiem zdrowa. Ale jedno ostrzeżenie… Proszę tego nie powtarzać.
–poprosił. Trudno mi było to potwierdzić, ale chciałam, żebym w końcu znalazła
się w domu. Postanowiłam pokiwać głową, że zgadzam się. Justin podał mi rękę, jednak zignorowałam ją.
Dlaczego byłam taka okropna? Ten człowiek prawdopodobnie mnie kochał, jeszcze
się starał, żeby mi niczego nie brakowało, a ja po prostu go ignorowałam. Byłam beznadziejna. Nienawidziłam siebie tak
bardzo mocno. Chęć zaśnięcia na zawsze była niewyobrażalna. Czy to jest
możliwe, że w jednym dniu znienawidzi się człowieka, a w drugim po prostu
zachowujemy się jakby nic się nie stało? Przecież to jest chore. Justin mnie
zranił. Cholernie zranił. Jednak w nim
było coś takiego… przyciągającego. Nie potrafiłam się na niego długo gniewać. W
końcu uratował mnie, choć nie prosiłam o to…
Nawet nie mam pojęcia, jak się dostał do mojego pokoju, skoro go
zamknęłam na klucz. Cały dom był zamknięty… To zaczynało się robić dla mnie
dziwne.
-Powiedź mi, kim ty do cholery jesteś? –zapytałam, gdy
byliśmy już w jego czarnym Ferrari.
-Nie wiem… Justin Bieber? Twoim nie-chłopakiem?- zadrwił.
-Nigdy nim nie będziesz. Nie po tym wszystkim.
-Uważasz, że lepiej byłoby, gdybym ci nie mówił? –zapytał,
przyspieszając. Nie odpowiedziałam.
Ukradkiem zauważyłam, że
wyjechaliśmy z Santa Barbara. Po
przejechaniu dwudziestu kilometrów, spróbowałam się zapytać Justina, dokąd się
wybieramy.
-Nie mów nic, kurwa. –odpowiedział. Odwróciłam się na bok,
po którym było okno i oparłam się o nie. Justin zauważył mój niepokój. Mocno
zahamował autem. Słychać było pisk opon.
-Co kurwa? –krzyknęłam. Justin pospiesznie wyszedł z auta.
Otworzyły się drzwi od mojej strony. Złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją
stronę. Niedaleko był las. Justin prowadził mnie w jego kierunku. Kompletnie
nie wiedziałam, co mam robić. Próbowałam się wydostać, jednak jego uścisk był
bardzo mocny. Zaczęłam płakać. Gdy byliśmy w takiej odległości, gdzie nikt nas
nie mógł zobaczyć, Justin puścił mnie.
-Wykrzycz to. –powiedział. Te słowa totalnie mnie
zaskoczyły.
-Co masz na myśli?! –wyszeptałam, cała zalana łzami.
-Wykrzycz to, jak bardzo nienawidzisz świata.
-Justin, źle się czujesz? –zaczęłam rejestrować jego wyraz
twarzy. Był całkiem spokojny.
-Nie, jest w porządku. Dlaczego nie chcesz tego zrobić?
Przejechaliśmy tyle, kurwa, tysięcy kilometrów, a ty pytasz się mnie, czy ja
się dobrze czuję? Wczoraj chciałaś popełnić samobójstwo. Gdyby nie ja…
-Drzwi były zamknięte. Sprawdzałam wszystko dokładnie. Masz
mi coś do powiedzenia?! Wolałabym nie żyć, niż związać się z kimś takim! Nie
wiem, dlaczego właśnie ciebie uznawałam za przyjaciela. Moje miejsce jest
gdzie indziej. Nie tutaj! –zaczęłam coraz bardziej płakać. –Wiesz co mnie dziwi? –zapytałam. – Miałeś
tyle okazji, żeby mnie zabić. Dali ci na zadanie,
żeby mnie uwieść. Udało ci się. Dlaczego
więc nie dali ci na zadanie mnie zabić?! Może to jest jednak kolejne zadanie?
Przyznaj się, huh? –szturchnęłam go. Justin nie odpowiadał. Patrzył w pustą
przestrzeń. Nagle poczułam coś chłodnego na ramieniu. Odwróciłam swoją głowę w
tył. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej, a oddech miałam nierówny. Gdy
wróciłam do naturalnej pozycji, nie zauważyłam Justina. Kręciłam się nerwowo
wokół własnej osi. Przyznam, cholernie się bałam.
~
Hej, czytelnicy!
Kolejny rozdział mam za sobą. Dodałam to, ponieważ Justyna i Marcelina mnie męczyły. Mam nadzieję, że się podoba i przepraszam za wszystkie powtórzenia etc.
Kocham was, Julia <3
Tak jam prosiłam xD Super rozdział z Językami xDDDDD
OdpowiedzUsuńAle miło :)
Usuńfghnmz,skjnvxbhsngddjgdjhhgsfghjklskjhgfdteeyujkamvcbxnmdhxcvbxnmjsvbdsjsnvxbvdbnsz cvx
OdpowiedzUsuńBRAK SŁÓW
zy mówiłam już jak bardzo to i Cb kocham?
vcbnxm,zmjdchvxcbnxjdn vsxcbnnmdfghjytgsdcfv
mój komentarz jest jakiś bez sensu, jezu
vdbsnmzaksncvbxnmwkmsvnxbcnxj
OMB
cvbxnmzskmnfvdcbxnejwgshdjks,lksa
zaczekaj ochłonę trochę, a skomentuję z sensem
hahaha, ten rozdział w ogóle nie ma sensu ale dzięki <3
Usuńwow. piękne.
OdpowiedzUsuń@ilymika (tt)
dziekuję, dziękuję, dziękuję <3
UsuńGenialny! Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuń@myniallerss
dziękuję! <3
Usuńjeeeezu! Cudowne! Dalej, nastepny! Boskie!
OdpowiedzUsuńJulka.
nawet nie wiesz ile ta opinia dla mnie znaczy. Dziękuję <3
UsuńDO WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW JULII !
OdpowiedzUsuńBARDZO PROSZĘ O WSPIERANIE JULII CHCĘ PRZESTAĆ PISAĆ NASZE ULUBIONE FF DLATEGO Z CAŁEGO SERCA PROSZĘ WSPIERAJCIE DAWAJCIE KOMENTARZE NIE TYLKO JEJ NAJBLIŻSZE GRONO ALE TAKŻE INNI BARDZO PROSIMY !!! WSPÓLNIE PODNIEŚMY JĄ NA DUCHU !!!
Prosimy serdecznie.
jej, Justyna, ale miło ♡♡♡
Usuńnie spodziewałam się tego po tobie ♡♡♡♡♡
Awwww. Ciekawe gdzie zniknął Justin albo się gdzieś schował. XD
OdpowiedzUsuń@yoxbiebs