10.27.2013

–Drogi pamiętniku #5

 Byłam zaskoczona tym, co powiedział. Czy w ogóle jest możliwe zakochać się w ciągu trzech miesięcy? Owszem, on był dla mnie ważny, ale jako przyjaciel! Nigdy nie byłam gotowa na miłość i najwyraźniej nigdy nie będę. Bałam się kochać. Jednak w nim było coś… coś takiego przyciągającego. Chciał mnie pocałować, ale powstrzymałam go.
-Przepraszam. To się dzieje  zbyt szybko. – wyjaśniłam. –Może kiedyś? – Justin westchnął. Widać było w jego oczach wyraźny smutek. –Hej, nie martw się. Wciąż jesteś moim przyjacielem. –uśmiechnęłam się. Spojrzał na swój zegarek.
-Na którą masz? – zapytał.
-Na ósmą dwadzieścia.
-Cholera jasna. Spóźniłaś się. To wszystko moja wina… Ja… przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. Wolę się spóźniać, niż być wśród tych idiotów. Ale i tak muszę już iść. Mam nadzieję, że będziesz potem? Kończę o czternastej! –zaczęłam biec do szkoły. Szybko znalazłam się w klasie.
-Naprawdę przepraszam za spóźnienie! Coś mnie zatrzymało… -powiedziałam do nauczycielki. Ona tylko pokiwała głową i wskazała palcem na wolne miejsce. Ukradkiem widziałam, jak wskazują na mnie palcem i szepczą. Przewróciłam oczami i usiadłam na krześle. Całą lekcje myślałam o Justinie i o tym, co mi dzisiaj powiedział. Więc, ktoś mnie kocha... Na samą tą myśl zewnętrznie się uśmiechnęłam.
 Piekło nadeszło, gdy zaczęła się przerwa. Wielka suka, Katherine Leander, podeszła do mojej ławki z Simonem.
-Spóźniona, bo klientowi było mało? –zapytała bezczelnie.
-Masz kurwa jakiś problem? Ja, w przypadku do ciebie, nie jestem dziwką. –odszczekałam do niej. Byłam zaskoczona swoją nagłą odwagą. Wstałam z krzesła i zauważyłam, że jestem od niej o wiele centymetrów wyższa. Na samą tę myśl uśmiechnęłam się. –Nie jestem dziwką. – Widać było, że Katherine odpuściła sobie i poszła z Simonem. Nie wierzyłam w to, co się stało. Ci idioci, którzy przez cztery lata mnie niszczyli, właśnie po prostu odeszli. Nie powiedzieli żadnego słowa, nie zaprzeczyli. Wróciłam z powrotem  na swoje miejsce i wyciągnęłam swój rozbity iPhone. Szybko wystukałam na nim  dwa  słowa:
„Nie wierzę!” wysłałam ją do Justina. Wiadomość przyszyła błyskawicznie.
„Co się stało?” –zapytał.
„Nazwali mnie dziwką, więc po prostu powiedziałam im, że nią nie jestem. Nie uwierzysz. Oni po prostu odeszli!” byłam podekscytowana tym, co się stało.
„Widzisz? Jesteś niesamowita. Czekam na ciebie”. Schowałam swój telefon do kieszeni, bo zadzwonił dzwonek na kolejne lekcje.
 Jeszcze jedna lekcja i się z nim spotkam. Myślenie o nim sprawiało, że dostawałam  ciarki na całym ciele. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Ale nie byłam w nim zakochana… Chyba. Nie potrafiłam odróżnić miłości od zwykłego koleżeństwa. To i to było dla mnie tym samym.
  Ta lekcja skończyła się naprawdę szybko. Być może to dlatego, że była moim ulubionym przedmiotem…  
Gdy wychodziłam ze szkoły, na mojej twarzy poczułam powiew cudownego wiatru.  Rozglądałam się po okolicy w poszukiwaniu mojego przyjaciela. Justin stał pięćdziesiąt metrów dalej.
Uśmiechał się. Jego uśmiech był czymś  najpiękniejszym.
Zaczęłam iść w jego stronę. Gdy już przy nim byłam, zauważyłam, że szkoły wychodziły moje znienawidzone osoby. Gdy tylko zobaczyły mnie z Justinem zaczęły to komentować.
-Widzę, że to jest kolejny twój pacjent? – zaśmiały się bezczelnie. –Nie jest za ładny, jak na kogoś takiego, jak ty?
-Przepraszam bardzo, że przerywam wam waszą bardzo ciekawą rozmowę, ale kim ty do cholery jesteś, żeby ją oceniać?! –wtrącił się Justin.
-Nie warto się dołączać do rozmowy, słodziaku. To dotyczy tylko jej osobowości... Jeśli w ogóle ją ma. – powiedziała Katherine do Justina. – Cóż, to tylko i wyłącznie jej wina, że już jest dziwką.
-Ona kurwa nie jest dziwką! –wykrzyczał jej w twarz. – Najchętniej bym cię zabił, ale nie zrobię tego, bo nie jestem, kurwa, mordercą. Nawet nie wiesz, jak ona się czuje! Czy byłoby ci przyjemnie, gdyby ktoś rozsiewał jakieś plotki na temat ciebie? Myślę, że nie. – złączył moją rękę i powiedział – Chodźmy, skarbie. Nie chce mi się już słuchać tych głupot. – ukradkiem zauważyłam, że te wszystkie suki mają zdziwione twarze.  Na mojej twarzy pojawił się wredny uśmiech.  
-Dziękuję ci… tak bardzo mocno. Nie wyobrażam sobie dalszego sensu życia bez ciebie. Możesz mi wytłumaczyć, jak stwierdziłeś, że mnie kochasz?...bo wiesz,  ja nie potrafię tego stwierdzić.
-Nie jestem chyba w stanie tego ci powiedzieć… Dziwnie się czuję mówiąc o tym –zaśmiał się. Zatrzymałam się i położyłam swoje ręce na jego ramionach.  Moja twarz była bardzo blisko jego.  Oddech miał nierówny. Czułam, jak mocno mu bije serce.
-Więc, tak to jest. Tak na ciebie działam… -wyszeptałam mu do ucha, a potem je pocałowałam. Justin położył ręce na mojej talii.
-Proszę, pozwól mi to zrobić. – błagał mnie. Jego oczy były tak cudowne. Nie mogłam się nie zgodzić. Po prostu moje usta wylądowały na jego. Stworzyliśmy namiętny pocałunek. Całował tak cholernie dobrze. Jego usta były czymś niesamowitym. Gdy całował mnie, to  znajdowałam się w innym świecie. W wymarzonym świecie.  Tam, gdzie różowe kwiaty otaczały niewielki ogródek. W nim była huśtawka, na której byłam ja i on. Całowaliśmy się tam bez końca. Krótko po namiętnym pocałunku Justin przytulił mnie. Jego oczy świadczyły tylko o miłości. Powoli wyszeptał kilka, przecudownych słów.
-Dziękuję, że jesteś. –moje policzki stały się różowe, gdy wyszeptał te słowa.
  Gdy byliśmy blisko mojego domu, z daleka zauważyłam, że policja wyprowadza mojego ojca. 
– Co jest?! –krzyknął Justin. Złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do domu.
-Co się stało? – zapytałam policjanta. Ten westchnął i powiedział:
-Twój ojciec jest aresztowany za zabójstwo Alissy Muller. –po usłyszeniu tych słów  w moich oczach znalazła się fontanna łez. Więc, to mój ojciec zabił moją własną matkę. Nie potrafiłam uwierzyć w to wszystko. Dlaczego moje życie jest takie okropne? Dlaczego ja? Na świecie jest ponad siedem miliardów ludzi, ale nie. To ja musiałam zostać ukarana. Mój ojciec wyglądał, jakby chciał przeprosić.
  Szybko wbiegłam do domu i wyciągnęłam żyletkę. Zrobiłam swoje kolejne blizny. Zauważyłam, że do pokoju wbiegł Justin. Był zmieszany i bezradny. Szybko zabrał żyletkę mi z rąk i rzucił ją na drugi koniec pokoju. Pobiegł do łazienki po okład i przyłożył mi go do ręki.
-Ja… Przepraszam. – powiedziałam. Moje łzy były nieskończenie wielkie. Justin przyłożył swoje dłonie do twarzy. Chwilę później było widać, że płakał.
-Nie wiem, co mam jeszcze zrobić. Czy ty wiesz, że z kolejną kreską tracisz krew? Czy ty wiesz, że ja nie przeżyję, jeśli odejdziesz? Nie dam sobie rady bez ciebie.
-Jestem beznadziejna. Nikogo nie obchodzę. Każdy wytyka mi błędy. Ja… przepraszam ciebie. Tylko ty mnie rozumiesz. Widziałeś wszystko na własne oczy. – popatrzyłam na jego czerwone od płaczu oczy – Jesteś moim aniołem stróżem?  -Justin się zaśmiał.
-A jeśli tak? Chodź – wstał i wyciągnął w moją stronę swoje ręce – trzeba to umyć. – ruszyliśmy do łazienki. Chwilę później, Justin posadził mnie obok kranu i włączył wodę.  Zaczął myć moje rany. Gdy skończył je myć, wyciągnął bandaż i je zakrył. Potem ściągnął mnie z blatu i poszliśmy spać, ponieważ była już druga w nocy.
 Nazajutrz, wiedząc, że Justin mocno śpi, wstałam i podeszłam do mojego biurka. Wyciągnęłam stamtąd mój pamiętnik. Był bardzo dobrze schowany. Wyjęłam piórnik, potem długopis i zaczęłam pisać.
„Drogi pamiętniku.
Nie potrafię zrozumieć swojego życia. W moim łóżku leży dopiero co poznany facet. Powiedział, że mnie kocha. Poznałam go w Internecie. Nawet nie wiem, gdzie i kiedy dowiedział się, gdzie ja mieszkam. W sumie, wiele rzeczy nie rozumiem. Gdyby była ze mną babcia… Na pewno bym nie miała takich problemów. Moja matka nie żyje, bo ją ojciec  zabił. To jest… takie pokręcone. Z drugiej strony, dziękuję losowi za Justina. Prawdopodobnie  bez niego już by mnie tutaj nie było. Jest godzina czwarta rano, a ja już nie śpię. To jest naprawdę dziwne. Chciałabym sobie zrobić kilka kresek… Przepraszam za wszystko.   Molly”

Po napisaniu wpisu schowałam pamiętnik i poszłam się szykować do szkoły.  Gdy wychodziłam z łazienki, ktoś aka Justin, przytulił mnie od tyłu. Potem pocałował mnie w szyję. Przewróciłam oczami, jednak na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Justin składał pocałunki na mojej szyi.
-Naprawdę musisz tam iść? Moglibyśmy coś zrobić…- Justin mnie błagał.
-Coś?! Justin, co ty masz w swojej głowie? –zaśmiałam się.
-Hej, to nie ja pomyślałem o tym! –uśmiechał się łobuzersko.
-Nie, przepraszam. To nie jest rozwiązanie. Nienawidzę szkoły, ale to mój obowiązek i… naprawdę cię przepraszam.
-No cóż, twój wybór. Ale jeszcze możesz zmienić zdanie, księżniczko.
-Podjęłam decyzje. I nie jestem księżniczką.  A teraz muszę już iść… Przepraszam cię.
-Dlaczego tak często mnie przepraszasz? – zapytał.
-Nie zasługuję na ciebie. Jestem tylko kawałkiem gówna. Naprawdę nie mam pojęcia,  dlaczego wciąż tu jesteś. Przecież mógłbyś żyć, nie martwiąc się o to, że ktoś umiera. Pewnie tam, w innym życiu, byłoby mi najlepiej. Uwielbiam twoją odwagę. Staram się zrozumieć, że to dla ciebie satysfakcja uratować komuś  życie, ale ja… Ja już wybrałam drogę. Wiem, czego chcę. – Justin długo zastanawiał się nad odpowiedzą na to, co właśnie powiedziałam. Usiadł na łóżku i złapał się za głowę.

-Nie wiem, jak ci pomóc. Nie mam, kurwa, pojęcia! Jesteś dla mnie bardzo ważna, a znamy się dopiero kilka miesięcy. Czuję, że nie wytrzymałbym, gdyby coś ci się poważnego stało. Nawet jedna kreska sprawia, że zamieniam się w kogoś, kim nigdy nie byłem. Zaczynam mięknąć. Czy wiesz, jak bardzo zabolało mnie, gdy zobaczyłem, że wczoraj zrobiłaś kolejną bliznę? Każdy kiedyś umrze. Ja też. Ale proszę cię, nie zabijaj się. Kolejna kreska jest dla ciebie coraz bliższą ścieżką do grobu. Też mam ciężkie  życie. Każdy miał co najmniej takich kilka ciężkich dni. Życie jest ciężkie! Jesteś mi cholernie potrzebna. Wiadomość o tym, że odeszłaś załamałaby mnie na zawsze. Nie wiem, czy byłbym w stanie dalej żyć. Kocham cię tak cholernie mocno. Zapamiętaj to sobie! –Justin powiedział te słowa ze smutkiem. Nawet zdarzyło się zauważyć w bokach jego oczu kilka łez. On mówił prawdę. Jestem tylko tchórzem i nie potrafię zaakceptować rzeczywistości.

~
Cześć, mam dla was kilka przeprosin.
·przepraszam, że akcja tak szybko się rozwija :(
·przepraszam, że tamte rozdziały są takie krótkie (ten jest najdłuższym, jaki kiedykolwiek napisałam)
·przepraszam za wszystkie błędy
·przepraszam, jeśli bierzecie przykład z tego fan fiction :(

Liczę na szczere komentarze. Kocham was, Julia.  

7 komentarzy:

  1. ganialny rozdział!
    jejku, w pewnych momentach chciało mi się ryczeć...
    akcja nie rozwija się za szybko, przecież oni się "znają" już trzy miesiące, prawda? wiesz jak to jest w prawdziwym życiu? niektórym wystarczy nawet tydzień.
    i na pewno NIKT nie bierze przykładu z tego ff! to jest tylko opowiadanie!
    ja żadnych błędów się nie dopatrzyłam, jest ok, świetnie piszesz ;)
    jesteś cudowna <3 kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę nie wiesz, jak bardzo znaczy twój komentarz dla mnie ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne, kocham twoje opowiadanie! przeczytałam na informatyce ; p i za nic nie przepraszaj, nie masz za co ♥

    julka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam ale Julia kazała wymyślić mądry komentarz dlatego nad nim się zastanawiałam, a więc bardzo dobry rozdział bez zastrzeżeń tylko dalej w głowie mam ,, Chwycił ją za talię " i nęka mnie to po nocach, także podoba mi się długość rozdziałów powinno być minimalnie 2 tyś słów . Ale tak na luzie powiem, że kocham tę twoją książkę C: ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, Justyna, podziwiam twój komentarz. Aż się zdziwiłam, że to napisałaś :ooo. to mądre XD i dzięki ♡ ♡

      Usuń
  5. Nie przepraszaj, bo nie ma za co wszystko jest perfekcyjnie i nic się nie stało, że piszesz krótki rozdziały, każdy pisze jak mu się podoba. :) Kocham kocham i jeszcze raz kocham to ff. ❤

    OdpowiedzUsuń