Ubrałam na siebie
swoje czarne converse i wyszłam z domu Justina. Zamknęłam z hukiem drzwi. Nie
mogłam opanować płaczu. Uznałam, że najlepszym dla mnie będzie przejście się.
Szłam przed siebie, nie zwracając na żaden dziwny dźwięk. Wyciągnęłam z kieszeni
swój rozbity iPhone i sprawdziłam godzinę. Była już druga w nocy. Nie
przejmowałam się tym zbytnio. W ciemnościach zauważyłam ławkę. Podeszłam do
niej i usiadłam. Przyciągnęłam kolana do podbródka i zaczęłam rozmyślać nad tym
wszystkim. Nie obawiałam się o to, że w każdej chwili może pojawić się jakiś
człowiek i mnie zabije. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, niż przedtem.
Dlaczego nie połknęłam te tabletki? Przecież mogłam już dawno znaleźć się w
moim świecie. Za każdym razem, gdy ktoś mi mówił, dlaczego warto żyć, ja
zaprzeczałam. Może inni zrozumieją, dlaczego warto, ale nie ja. Wybrałam już
swoją drogę. Obiecuję, że gdy będzie kolejna okazja do zabicia się, to ją
zdobędę. Życie nie ma sensu. Nagle usłyszałam, że ktoś słabym tonem woła moje
imię. Obróciłam się nerwowo za siebie, ale nikogo nie było. Mój oddech zaczął
przyspieszać. Gdy chciałam wrócić do normalnej pozycji, przed moim ciałem
stanął mój ojciec. Krzyknęłam ze strachu. Moje serce na kilka sekund przestało
bić. Wyglądał koszmarnie. Był cały we krwi, a jego lewa ręka była tak
skaleczona, że to nie było w stanie do oglądania.
-Czego ode mnie chcesz?! –krzyknęłam mu w twarz, szukając
drogi do ucieczki. Zaśmiał się głupio, próbując mnie dotykać. Starałam się zabrać od siebie te obrzydliwe
ręce, jednak to nic nie dawało. Zaczął
mnie dotykać w miejscu, w którym nie pozwalałam nawet Justinowi, choć
prawdopodobnie najbardziej mu ufałam. Zaczęłam wołać o pomoc, lecz
bezskutecznie. W moich oczach znów pojawiły się ogromne łzy. Ojciec zaczął
zdzierać ze mnie ubrania. Byłam totalnie zdezorientowana. Jakby wspomnienia
wróciły w ułamku sekundy. W niedalekiej odległości zauważyłam znajomą twarz.
Modliłam się w duchu, aby mi pomogła. Justin trzymał w ręce coś, co niestety
nie chwaliłam.
-Zostaw ją! –krzyknął w kierunku mojego ojca, równocześnie
celując bronią. Człowiek, którego nienawidziłam z całego serca, znany również jako mój tato, przestał mnie dotykać.
Odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że ten koszmar już się skończył, jednak myliłam
się. Justin pociągnął za spust w okolicy
jego serca. Ciało mojego ojca wyglądało przez pewną chwilę jak kuloodporne… To
było naprawdę dziwne doświadczenie. Nie wiedziałam, co mogłam robić w tej
chwili. Mężczyzna wciąż trzymał się na nogach, jakby w ogóle nic się nie stało.
Choć byłam pewną odległość od Justina, to widziałam przerażenie w jego twarzy.
Strzelił ponownie w stronę mojego ojca, jednak bezskutecznie.
-Justin, uważaj! –krzyknęłam. Chłopak stracił nadzieje na
zabicie tego kogoś, lub raczej czegoś. Podbiegł do mnie, po czym złapał za moją
rękę i ruszyliśmy biegiem w kierunku jego domu. Zjawa goniła nas, co było
naprawdę dziwne. Używałam swoich wszystkich sił, aby dostać się jak najszybciej
w domu Justina. Nie zajęło nam to dużo
czasu. Justin widząc, że jesteśmy już niedaleko jego domu, rozkazał mi, abym
dała z siebie więcej. Mój ojciec wciąż nas gonił. Dziwne, że jeszcze się
trzymał na nogach… Był kilkakrotnie postrzelony, a biegał jakby był całkowicie
zdrowy.
Justin zamknął
wszystkie drzwi i okna. Odetchnął z ulgą i podszedł do mnie. Złapał za moje
ręce i popatrzył głęboko w oczy. Poprawiłam swoje włosy, dając je za uszy.
Chłopak pogłaskał mnie po policzku, po czym nieco się zarumieniłam.
-Dlaczego to robisz? –zapytałam. Justin udawał zdziwionego.
Przewróciłam oczami i zabrałam od niego ręce. Nagle światło, które świeciło
jeszcze dwie sekundy temu, zgasło. –Co jest?! –krzyknęłam w stronę chłopaka.
-Złap mnie za ręce. –wyszeptał mi do ucha. Zrobiłam
niechętnie to, o co prosił. Pociągnął mnie w stronę ściany, po czym uderzył
mnie lekko w nią. –Teraz pozostań cicho. –powiedział po chwili. W pomieszczeniu
zapadła śmiertelna cisza. Doskonale słyszałam, jak serce zarówno moje jak
Justina mocno bije. Pomimo ciemności, mogłam zauważyć jak chłopak spogląda
ukradkiem na moje oczy.
W niespodziewanym
momencie uwagę przykuły mi dziwne dźwięki, dochodzące z pokoju obok. Ścisnęłam
rękę Justina, więc poczuł moją niepewność. Zaczął delikatnie masować moją
kościstą dłoń. Przełknęłam głośno ślinę, po czym przysunęłam się bliżej
chłopaka. Niedługą chwilę później nasłuchiwałam, jak ktoś otwiera drzwi do
pomieszczenia, w którym się znajdowałam z Justinem. Moje ciało zaczęło drżeć ze
strachu, a serce biło jak szalone. Osobą, która właśnie weszła do pokoju, był
mój ojciec. Ledwo powstrzymywałam się od tego, aby nie wrzasnąć. Byłam
niesamowicie przerażona. W duchu modliłam się, żeby nas nie zobaczył. Mężczyzna zaczął iść w naszą stronę. Posłałam
Justinowi niespokojne spojrzenie. Dał mi
znak „chodź za mną”. Zaczęliśmy iść jak dzieci, to znaczy –na czworaka. Walczyłam z ochotą krzyknięcia, co było
naprawdę trudne. Weszliśmy do pomieszczenia, który miał nieciekawe wnętrze. Na
ścianach wisiały różnego rodzaje bronie, co niezbyt mnie zdziwiło. W porządku…
przyłapałeś mnie. Byłam niesamowicie przerażona, choć on, Justin, był obok mnie. Zawsze miałam w pewnym sensie
poczucie bezpieczeństwa, gdy byłam z nim. Odsunęłam się od niego, po czym
oparłam się o ścianę i westchnęłam ciężko. Moje ciało znów zaczęło drżeć, gdy
usłyszałam ciężki oddech, który miał nieprzyjemny zapach alkoholu… Złapałam za
dłoń chłopaka, który zaczął ją delikatnie masować, żebym się uspokoiła.
-Wiem, że tutaj jesteście! –krzyknął mój ociec. Rozpoczął
wędrówkę na ślepo po małym pokoju, na co uderzył w ścianę i kilka broni spadło
na ziemię. Sięgnął po jedną z nich, jednak pomimo ciemności, wycelował w
Justina. Usłyszałam, jak chłopak głośno przełknął ślinę. Moja wolna dłoń
zaczęła go ciągnąć za skórzaną kurtkę, którą miał na sobie. Ścisnął ją na znak, żebym dała sobie spokój. Mówiąc już o
Justinie… Nie wybaczyłabym sobie, gdyby mu coś się stało. Zastanawiało mnie jedno. Jakim cudem mój
ojciec, który był w więzieniu, nagle znalazł się w tym lesie?! Czy to jest
możliwe, żeby podstrzelić kogoś w serce, a ten jeszcze żyje?! To nie jest normalne.
Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, a nie na żywo. Moje rozmyślenia nad
tymi paranormalnymi rzeczami przerwała broń, którą celował we mnie mężczyzna. Zaśmiał się głupkowato. Pieprzony idiota… –Moja
córka –stwierdził. –córka, której nienawidziłem. Każdego dnia zastanawiałem
się, jak długo jeszcze wytrzymasz ze mną. Beznadziejna, brzydka, gruba, dziwka –zaczął
wymieniać wszystkie moje słabe strony, na co w moich oczach pojawiło się
mnóstwo łez. Zawsze musiał być taki
dzień, w którym zostałam przez niego wyzywana. Nie było wyjątków. Był najgorszy
rodzicem, jakim mógłby być. Nawet największemu wrogowi takiego ojca nie życzę. –Mogłem
cię zabić, gdy miałem okazję, ale coś kazało mi zaczekać. Dlaczego nie mogłem
ciebie po prostu przelecieć?! –krzyknął, na co się skrzywiłam. Spuścił broń w dół. Co on za pieprzone rzeczy
wygadywał? –Dziś mogłem, ale ten chuj, który
zapewne już ci to zrobił, się zjawił. Byłaś najgorsza, zresztą taka sama jak
matka. Obie byłyście siebie warte. Żałuję, że wtedy poprosiłem ją o rękę.
Zmarnowałem sobie życie przez was. Teraz musisz umrzeć, tak jak ona. –powiedział.
Przyłożył pistolet do mojej głowy, jednak gdy miał pociągnąć za spust, Justin
mnie popchnął. Upadłam na ziemię, po czym usłyszałam przeraźliwy huk.
~
Witajcie.
To znów ja. Mam dla Was nowy rozdział. Przepraszam, że wyszedł całkowicie kiepsko,
ale pisałam go w ogromnych odstępach czasowych. Wasze komentarze w poprzednim
tak mnie zmotywowały, że miałam niesamowicie mnóstwo pomysłów. Dziękuję Wam za
to, że napisaliście to. Gdyby nie wy, to zapewne nie doczekalibyście się
kolejnego do „The Suicide’s Diary” rozdziału. Przygotowuję dla Was niespodziankę. Może i nie będziecie chcieli kontynuować
czytania tego, no ale cóż... Mianowicie chodzi o
kontynuację tego. Nie zdradzę szczegółów, ale obiecuję, że jeśli uda mi się to
skończyć, to następne będzie sto razy lepsze.
Naprawdę nie macie pojęcia, jak staram się, żeby Wam się spodobało to fan
fiction. Jeśli się nie poddam, to doczekacie się kolejnego. Liczę na
komentarze, bo one mnie niesamowicie zmotywowały i na mojej twarzy uśmiech nie
znikał, co (wspominałam) już go praktycznie nie widać. Także… Przeczytałeś –
komentujesz.
Kocham Was.
Julia. ♡
Świetny rozdział, jak zawsze ;) Hahah nawet się ciarki na moim ciele pojawiły xD Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, nie moge doczekać się następnego:)
OdpowiedzUsuńSkrabie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś z next'em. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Wszyscy tutaj czekają na kontynuację z wielką niecierpliowścią i na pewno wierzą, że się nie poddasz. Do następnego :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziałam, że będzie coś o duchach. Świetny rozdział nawet dobrze, że zaczęłyśmy pieprzyć o tych zjawowczakach to Cię całkowicie zmotywowało. Piękny rozdział pisz tak dalej ♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny, piękny, tak dalej kochana, tyle emocji i w ogóle miałam taki filmik w głowie gdy to czytałam bo tak się z tym wczytałam / ilovunlzhl xxx
OdpowiedzUsuńmusiałaś skończyć w takim momencie? haha czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńjesteś cudowna, dobrze, ze kontynuujesz tego bloga, jest strasznie ciekawy.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! :) czekam na kolejny <3 STAY STRONG! :) @/idkilysmbaby
OdpowiedzUsuńCudowne ! <3 ZABIJE CIE ZA TEN KONIEC XDD <3 pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńOmg to jest robot czy jak, jakim cudem żyje, może miał kamizelke, ale jak uciekł z więzienia. ?? XD
OdpowiedzUsuńNIEEEEE, NIE TYLKO NIE JUSTIN.
@yoxbiebs